nad brzeg Wisły, gdzie wszyscy wsiedli do łódki, która natychmiast odbiła od brzegu. W drugiej łódce płynęła z rzeczami Justyna. Przeprawiono się na przeciwny brzeg, gdzie była austryacka granica, a stamtąd dwie obdarte żydowskie bryczki zawiozły ich na stacyę kolei. Pani Różycka bardzo płakała, a wszyscy mieli czarne suknie, widocznie nieszczęście dotknęło rodzinę. Stefan nie śmiał się zapytać matki, co to się stało, ale gdy już umieścili się w wagonie, gadatliwa Justyna nie mogła wytrzymać, żeby mu nie szepnąć, iż nigdy już nie zobaczy ani ojca, ani Dębian, że zaszły takie interesa, iż cały majątek stracony i będą odtąd mieszkać nie w białym dworze wśród ogrodu i wonnych łąk, ale przy ciemnej, brudnej ulicy, w paru małych pokoikach, w mieście.
Tym razem Justyna prawdę powiedziała. Po długiej podróży, zatrzymano się nareszcie w stolicy obcego kraju — i po kilku dniach przykrego pobytu w hotelu, najęto wreszcie maleńkie mieszkanie, w niczem nie przypominające wygodnej i dostatniej siedziby w Dębiańskim dworze. Wieczorem, zamiast kolacyi dano dzieciom herbaty z bułką, a gdy Stefan zauważył, że tu smutno i brzydko, że stół nie nakryty i jedzenia nie dosyć, pani Różycka rzekła, zalewając się łzami:
— Moje dzieci, oby nam odtąd starczyło choć na takie mieszkanie i pożywienie... jesteśmy bowiem bardzo ubodzy...
Nazajutrz pani Różycka nie wstała z łóżka, chora po tylu przykrych wzruszeniach. Wezwano doktora, z którym rozmawiała tylko Stasia, dzięki umiejętności języka francuskiego, gdyż pani Różycka zbyt osłabioną była, by mówić mogła, a Justyna umiała tylko po polsku.
Od tej chwili piętnastoletnia dziewczynka odważnie pod-
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.