Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

kalach. Było to bytowanie jak gdyby w wysokich górach, u tego samego lodowca, skąd z czasem z tychże kropel, we dwie przeciwne sobie strony świata, miały popłynąć samoistne, odmienne rzeki. Częstym gościem w apartamentach przy ulicy Zielonej bywał dr. Zygmunt Kostkiewicz, podówczas administrator Nowej Reformy. Grasowaliśmy po rozmaitych zebraniach w mieście i przemierzaliśmy okolicę starego grodu. Pewnego wiosennego dnia Maryan Abramowicz zaniósł mię na ramieniu spory kawał drogi i na szczyt kopca Kościuszki, ponieważ nie mogłem mu dotrzymać kroku w szybkim pochodzie. Kiedyindziej, pamiętam, pojechaliśmy w drugie święto Wielkiejnocy do pewnego ziemianina. Dwór stał niemal na samej granicy dawnego «Królestwa». Szlachcic podejmował nasz zespół doskonałym węgrzynem, to też, rozsiadłszy się na ganku, wyśpiewywaliśmy «obieszczykom», przechadzającym się w odległości kilkudziesięciu kroków od dworu, wszystkie pieśni «buntownicze», jakieśmy tylko umieli. Wracaliśmy do Krakowa nocą, drabiniastym czterokonnym wozem, dobrze podochoceni i głośno wyśpiewujący. Świecił księżyc i szeroka bita droga bieliła się na dalekiej przestrzeni. Aliści Maryan Abramowicz w wielkiej podwawelskiej alei począł śpiewać rosyjską pieśń rewolucyjną: Tam w Sibiri druzja umirajut za nas. Zygmunt Kostkiewicz, niezrównany inspirator i organizator tylu spraw narodowych, nie wytrzymał. Podwawelskie serce krakowianina, zwanego «Kobzarzem», wzdrygnęło się na sam dźwięk mowy rosyjskiej. Począł najprzód dobrotliwie, mrukliwemi, kobzarskiemi sposoby, wymyślać niedźwiedziowi, a później walić go pięściami po ple-