Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

błękitnych tęczówkach, taksamo przenikliwie patrzące. Mówił tedy z trudem, a częściej pisał, trzymając ołówek między wielkim i małym palcem.
Ten to ołówek podsuwał mu Wilhelm Feldman.
Wracałem z Włoch i jeszcze czułem w kościach rzymski i florencki upał. Miałem w uchu odgłos szumu mórz, a w nozdrzach wspomnienie włoskiego zapachu. Jakże strasznym wobec dopiero co opuszczonych słonecznych krain południa był dla mnie widok wielkiego północy pisarza, dziwnego plastyka, konstruktora, artysty w tylu dziedzinach, pozbawionego książek, płócien, kartonów, farb, muzyki, teatru i złożonego na tamtem chłopskiem podwórku!
Chory pisał tylko rozmaite zapytania i zadawał je, rzucał Wilhelmowi Feldmanowi. Dopytywał się o mnóstwo rzeczy, nieznanych mi, żądał ostro rozmaitych wyjaśnień spraw literackich i artystycznych, wiadomości i nowin, o coś wypytywał pospiesznie i wydawał zlecenia. Wszystko to Feldman notował w pamięci i na piśmie.
Wielki artysta otoczony był niewątpliwie troskliwą opieką rodziny. Zapewne, iż niejeden z kolegów, przyjaciół, znajomych, niejeden z pisarzów i artystów odwiedzał go i wyświadczał mu braterskie usługi. Ale najgorliwszą opieką i usługą otaczał go Wilhelm Feldman. Darzył go miłością bez granic, gotów był służyć i spełniać jego każde życzenie, nieść mu pomoc i podtrzymywać biedną rękę, opadającą w bezwładzie, użyczać, zdawało się, wzroku przygasającej źrenicy, oddać swe siły dla podparcia tamtej siły, oddać swą duszę wielkiej duszy, która już odchodziła z padołu, upadając pod straszliwemi ciosami losu, «co ją zabijał».