Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

nego zaprzeczenia wszystkiego, a wreszcie przybyła ciemna noc rosyjsko-francuskiego sojuszu. Ciemna noc, gdy młodzież polska uczyła się gramatyki ojczystego polskiego języka w obcej mowie, z książki po moskiewsku pisanej, — o, hańbo! — przez Polaka, — ciemna noc, gdy małe poznańskie dzieci musiały na ostatecznym już wyłomie nadstawiać piersi za wielki lud.
Ale strzały boleści tego ludu, które, przebiwszy się przez duch zaklinacza wieczności i zaklinacza narodów, leżały wciąż w pyle ziemi francuskiej, dymiąc się krwią i znojem. Przyszedł czas, iż zaklęcie proroka wyczarowało cud: ockniony geniusz Francyi porwał strzały z pyłu ziemi, wydźwignął w niebiosa i poznał je, jako pociski-piorunu. Alboż nie cudem jest walka Francyi z Prusami? Alboż nie cudem jest wyrwanie się Francyi z objęć Rosyi i ruina caratu? Dopiero dziś zrozumiałym się stał «krzyk» polskiego tułacza na francuskiej katedrze i jasna się stała jego mowa do wieków. Olbrzymie czyny wielkich narodów stały się echem jego samotnego głosu.
Jak za tamtych dni w pierwszej połowie ubiegłego wieku nieliczna kompania ludzi nosiła w duszy całą wolną ojczyznę, jej dalekie granice, jej armię, jej ustrój i sprawiedliwe prawo, tak samo za naszych niewolniczych dni jeszcze mniejsza garstka jednostek niosła tę lampę przyszłego polskiego życia. Naród w całości swej ugiął się przed zwycięzcami i przypadł na kolana. Zaorał się w pracy powszedniej, wadził się o podział kromki chleba i uznał, iż stara jego sława przeminęła. Głęboka myśl przewodników narodu szukała ulgi dla ludu udręczonego — w ugodzie ze zwycięzcami, zatonęła