właśnie świątynią dla takich tłumów. Dla kogoś przecie ta mównica artystyczna być musi. Czyż ma to być tylko miejsce spotkania publiki premierowej, złożonej z ludzi bogatych, ze znudzonych wszystkiem snobów, którym nic już w Europie i w Ameryce nie jest dziwne i którzy tuż po premierze czekają na drugą bardziej pikantną? Teatr Narodowy winien mieć na oku te szerokie masy inteligencyi spracowanej wielkiego miasta, która wszystkiego pożąda umysłem zgłodniałym i sercem spragnionem, a która «nigdzie nie jeżdżając, tu się pasie na dziedzinie, jako w lesie zając». Nie znaczy to wcale, iż ma on być teatrem popularnym. Teatr Narodowy winien dawać dzieła wielkiego natchnienia, swoje przedewszystkiem, a jeśli swojskich nie stanie, obce dzieła geniuszów. Dzieł dramatycznych polskich nie bardzo starczy, dzieł dramatycznych polskich, któreby nowoczesnego człowieka do teatru siłą swą niewoliły, a odwracały od obcej rewolucyjnej trucizny. Słowacki, Fredro, Wyspiański — są to genialni poeci minionego czasu, twórcy wielkiego stempla okresu niewoli. Któż dziś będzie opłakiwał naprawdę, sercem czującem, niedolę Samuela Zborowskiego, opiewaną najcudniejszemi pod słońcem wierszami? Kto może szczerze przeżywać perypetye uczuciowe Wesela albo Wyzwolenia? Kogo zadowoli zupełnie Pan Jowialski? Jest to uczuciowa przeszłość, duchowy czas miniony. Nie znajdując w utworach pisanych dla sceny spraw ducha wiecznie żywych, nie umierających nigdy, zrozumiałych równie dla nas, jak dla wszystkich ludzi na świecie, należałoby może grać Odę do młodości, błogosławieństwo wichrów z Beniowskiego, List do autora Trzech Psalmów i odpo-
Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.