Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

mię po kolanie i szepnął mi do ucha: «Ejże! Pan musiał przecież być marynarzem!»...
Niestety, tej zalety nie posiadałem, wskutek czego i inne zblednąć musiały. Utwory, że tak powiem, lądowe, jak Secret Agent, Romance, poniekąd Nostromo (przepyszna opowieść o kopalniach srebra w Ameryce Południowej), — nie mają cechy portretowości, o której wyżej była mowa. Są to utwory pisane jak gdyby pod pewnemi wpływami, przypominające doskonalsze arcydzieła, znane już skądinąd. W tych to utworach Joseph Conrad najmniej jest sobą, najmniej w nich widać szczerej i dostojnej pracy marynarza, ażeby ujrzeć życie ze strony poezyi.
Najpiękniejszy i najdziwniejszy, jak sądzę, pozostaje zawsze utwór p. t. Lord Jim. Mamy tu wskazany rozwój i postęp procesu sumienia w katowni wewnętrznej ducha, pędzący człowieka z miejsca na miejsce, z morza do morza, z zatoki do zatoki, z przesmyków na wyspy skaliste pośród oceanu, zawsze z tą samą na czole troską i z tą samą wewnątrz męczarnią. Dzieło olbrzymie!
Jeden z najprzenikliwszych i najsubtelniejszych naszych estetów, Wilam Horzyca, w pewnej rozmowie o twórczości Josepha Conrada, zwrócił mi kiedyś uwagę na tajemnicę Lorda Jima, rzucając pytanie, — czy utwór ten nie jest przypadkiem symboliczną spowiedzią? Czy pod formą, pod osłoną przypowieści o młodzieńcu nieszczęśliwym w stronach dalekich, borykającym się ze swem sumieniem, nie mamy tutaj wyznania o dziejach i przeżyciach duchowych innej zgoła natury? Czy nie jest to wymyślna historya innego, niż opisany, we-