Romain Rolland, Croce, Mereżkowskij i Gorkij, Hamsun i Bojer, i t. d. Nie wiem, z czyjej rekomendacyi zaproszony zostałem na członka honorowego tego międzynarodowego klubu, lecz to niezasłużone wyróżnienie sprowadziło mi na głowę szereg listów, żądających założenia w Polsce odłamu owego «P. E. N. Clubu». Jakże tu jednak założyć odłam stowarzyszenia o charakterze międzynarodowym, gdy tutaj nikt nie myśli o zorganizowaniu stowarzyszenia o charakterze narodowym? Nikt o nas nie wie na świecie i nikt nie wie, z kimby w Polsce zawrzeć literacką znajomość, do kogo się zwrócić i o czem radzić. Nikt też nie może literatury polskiej reprezentować, nie jako jej król czy prezydent, burmistrz czy wójt, lecz jako normalny i potulny prezes instytucyi.
Są tacy, którzy utrzymują, iż tak, jak jest, jest najlepiej, każdy żyje na swoją rękę i pracuje oddzielnie. Poco nam jakieś tam organizacye? Prace wykonywa się w samotności. Niewątpliwie! Lecz pracujący w samotności dowiaduje się, że w jego także imieniu ktoś idzie z czapką do rządu po pensye i zasiłki. Jakie pensye, jakie zasiłki! Kto będzie decydował o tem, komu rzucić ów rządowy zasiłek, czy go obdarzyć pensyą? Stronnictwa w sejmie albo urzędnik desygnowany. Gdyby istniała akademia literacka, ona jedna byłaby sądem sprawiedliwym i niewątpliwym, gdyż my jedni wiemy, kto w naszej sztuce jest majstrem, a kto fuszerem.
Są tacy, którzy się lękają, ażeby proponowana instytucya nie stała się sanhedrynem starców, wielkich mogołów, zaskorupiałą twierdzą literackiej reakcyi. Są-
Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.