wydaje jedenaście tysięcy obiadów. Któżby przed niedawnym czasem uwierzył, że wśród takich warunków, wśród takich pokus, w ogniu przewrotów, rozbojów, łupiestw i gwałtów — w ogromnem fabrycznem ognisku Zagłębia, gdy zeń odeszło moskiewskie panowanie, nie będzie bandytów, rabusiów i złodziei? Czy można było przewidywać, że tam nikt nie zobaczy na ulicy żebraka?
Nie jest to ani czcza przechwałka, ani szczęśliwy przypadek, lecz wynik właśnie polskiej wytężonej pracy, dzieło przewidującego rozumu. Królestwo, po którego niwach, miasteczkach, siołach i bezdrożach hula i przewala się najdziksze rozpasanie wojny, — gdzie wsie leżą w ruinach, — przysyła w tych oto tygodniach ośmnaście wagonów wyrobionych wideł, łopat i grabi siostrze Galicyi, ażeby miała z wiosną o co ręce zaczepić. We dwa tygodnie pół miliona zbiera Poznańskie dla Królestwa. Wszystko, co jest najlepszego w narodzie, co jest dowodem i świadectwem europejskiej jego kultury, porywa się, jak jeden czujący człowiek ku ratunkowi, ku odbudowie miast i wsi, ku organizowaniu gospodarstwa jutrzejszego tak, ażeby dawało dwa razy więcej plonu, niż dotąd, ażeby mogło spłacić bez trudu powojenną pożyczkę i dać podstawy żywotowi zgoła nowemu. Gdziekolwiek i jak daleko mowa polska rozbrzmiewa, tworzy się plan w zakresie gospodarczym, kulturalnym, oświatowym, sanitarnym, estetycznym i wykwita zeń organizacya.
Widzimy w tej chwili jaśniej niż kiedykolwiek, że jesteśmy narodem, jednym i niepodzielnym, młodym, silnym, szlachetnym do gruntu w swem prawie
Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.