Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

wej nodze tkwi gwóźdź. Z prawej wyrwała żelazo ręka Matki, szalonej z boleści. Usta Magdaleny, która upadła w rozpaczy na głowę, przywarły do rany w podeszwie nogi. Wargi wessały się w dziurę, rozszarpaną od żelaza, sączącą ze siebie zastygłą krew.
Wieczność nie oderwie tych ust od rany tej nogi.
Ponad ciałem męczennika słania się Matka. Nie płacze i nie wydaje skarg. Patrzy się w oczy widza ślepemi oczami, dźwiga się bezskutecznie na zemdlałych nogach, — i raz wraz plaska w próżni oszalałemi rękoma.
Co jest najbardziej męczeńskiego w ludzkości: — cisza cnoty, zamordowana przez świata wiekuistą czarną secinę, — Matka, niema z boleści od wejrzenia na śmierć Syna-bohatera, niezgłębiona miłość kobieca, która ranę swoją, ostatni skarb, ostatni raz całuje — to zawiera ten obraz.
Jakimże sposobem znalazło się takie płótno wśród przepychu sal, gdzie mnisi, zbogaceni aż do najwyższej kresy dosytu, przepędzali czas na doskonałem próżnowaniu, zawarowanem mądremi sofizmatami? Jakąż uderzającą śmiesznością stała się obecność symbolu takiej męczarni wśród tych marmurów, w których ciężkiem lśnieniu leży stękanie, po których w ciemne noce spływa pot ludzki, — w głębi tych sal do subtelnych rozmyślań, korytarzów do samotnych przechadzek, izb do modlitwy i kościoła do śpiewu! Co ma wspólnego straszliwa prawda o śmierci Jezusa Chrystusa, którego Ribera na wieki zamknął w swe ramy, z tem zamczyskiem, symbolem tyranii nad cudownem miastem?
Z okien skarbca głęboko widać Neapol. W jego