Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

wyją bez przerwy jakąś pieśń barbarzyńską, przypominającą nieco melodyę znanej ballady: «Nie mam tego, ani tego, bo mi majster kiepsko płaci...» Zebrawszy się komunikiem gdzieś na urwiskach, czatują oni dniem i nocą, a gdy ujrzą kozicę, puszczają się w pogoń i ścigają biedne zwierzę z chyżością i zajadłością chartów dotąd, aż je w biegu pochwycą; wówczas, bezwstydni, własnemi zębami rozdzierają kozicę na sztuki i, wydając pogańskie okrzyki, pożerają całą, na surowo, z kiszkami i kopytami.
Wieści takie, jakkolwiek nie stwierdzone urzędownie i fałszywe z gruntu, boć niepodobna przypuścić, aby żołądki, choćby też i nauczycieli, mogły strawić kopyta kozicy, zapaliły we mnie pewien rodzaj znicza. A dziatki, pomyślałem, pozbawione doniosłych skutków znajomości abecadła, a chłopkowie, wystawieni na niebezpieczeństwo poszeptów, a kraśne dziewoje, nie umacniane i nie utwierdzane w czystości obyczajów... «Tu rada jedyna, ale stanowcza i dostateczna...» — zabrzmiało w mej duszy. A więc postanowiłem iść do hr. St. Tarnowskiego i błagać go, aby niezwłocznie tchnął na mnie, aby mi wylał na głowę bańkę oliwy, aby rozkazał złemu wyjść ze mnie i udzielił błogosławieństwa na jedyne, stanowcze i dostateczne przedsięwzięcie. Powziąłem zamiar urzeczywistnienia myśli, rzuconej przez tego sympatycznego hrabiego — t. j. założenia «Bractwa Nauczycielskiego» de la doctrine chrétienne, które przecie «nie potrzebuje być zakonem» w ścisłem znaczeniu tego wyrazu, a więc regułą swoją nie pozbawiłoby mię nawet tego wszystkiego, co w dziewicach i mężatkach tej ziemi przywy-