wieszonego w wiosenne poranki nad budzącą się z letargu zimowego ziemią.
Żegnajcie, rzewne słowików trele, zamieniające w przybytek aniołów ciszę wonnych wieczorów wiosennych.
Żegnajcie, wy polnych świerszczów ćwierkania wśród tchnących aromatem pól w jasne letnie dzionki, i ty, czarowna żabich chórów kapelo w przednocki majowe.
Żegnajcie, szmery wód i poszumy pól.
Żegnajcie, kochane dźwięki serdecznych słów matki, ojca i braci.
Wdzięczna melodyo pastuszej ligawki, srebrzysty głosie dzwonka, krówek poryki, koników rżenie, żegnajcie, żegnajcie...»
Najpiękniejsze jednak w tem dziełku są opisy podróży, podróży proletaryackich, odbywanych najętym wozem, po bocznych polskich drogach, do celów nijakich, do nadziei znalezienia miejsca pobytu, punktu oparcia, zaczepienia się o jakąś pracę, dosięgnięcia kąta mieszkalnego. Autor nasz z tych to podróży podaje tysiące szczegółów, które wtedy ujrzał i na zawsze zapamiętał. A czyni to w sposób tak prosty i, że tak powiem, dobry, iż sami stajemy się na nowo rozciekawionemi dziećmi, które tą oto wynajętą furmanką w «świat szeroki» jadą. Kędyś przyjmują nas w gościnę, serdecznie zapraszają na nocleg tacy sami, jak my, biedacy i pracownicy, nocleg pospólny w zadymionej i dusznej izbie. Ale widzimy wokoło siebie twarze poczciwe, poorane, spalone na skwarze i posieczone od ulew i chłodów, podeptane przez troskę wieczystą.
Strona:PL Żeromski-Elegie i inne pisma literackie i społeczne.djvu/310
Ta strona została uwierzytelniona.