lecyusz nawiedził, zganił mu to, mówiąc iż człowiek własną wolą, a nie łańcuchami wiązać się powinien. Szymon kazał się natychmiast rozkuć.
Sława surowego jego życia wnet rozeszła się daleko, i ludzie tłumnie zaczęli się schodzić, jedni aby go widzieć, drudzy aby słuchać nauk jego, a inni szukać u niego pociechy lub pomocy w chorobach i różnych innych potrzebach. Wielu z nich czuło się szczęśliwymi, gdy mogło się dotknąć kraju szaty jego, a ta szata niczem więcej nie była, jak zwyczajną zwierzęcą skórą. Byli i tacy, którzy nawet potajemnie skrawek tej szaty ucinali. Ponieważ oznaki takie czci i uszanowania sprzeciwiały się jego pokorze, przeto, zamierzył wieść rodzaj życia, któryby można prawie poczytywać za niepodobny. Otóż kazał sobie zbudować kolumnę czyli słup kamienny, najpierw sześć, potem dwanaście, następnie dwadzieścia i dwa, wreszcie trzydzieści sześć, a wkońcu nawet czterdzieści łokci wysoki. Na tymże slupie, mającym tylko trzy stopy średnicy, z małą galeryjką, nie mógł ani leżeć, ani siedzieć i na nim przeżył lat trzydzieści i siedm, wystawiony na wszelkie zmiany powietrza. Noce, poranki i wieczory przebywał na modlitwie, a za dnia miewał dwa razy kazania, uzdrawiał chorych, udzielał rady i odpowiadał na stawiane pytania. Co tydzień przyjmował raz Komunię świętą i tylko też raz na tydzień posilał się warzoną soczewicą.
Niesłychany sposób ten życia zwabiał tłumy ludu, chrześcijan i pogan, a kazaniami swemi nawracał niezliczone mnóstwo niewiernych i wszyscy uważali go za Świętego, ponieważ liczne czynił cuda. Ludzie światowi natomiast nazywali go zagorzalcem i dziwakiem, a nawet go podejrzywano, że właśnie tym dziwnym sposobem życia chce sobie sławę Świętego zjednać. Okoliczni Biskupi i Opaci postanowili go przeto wystawić na próbę. Wyprawili doń zatem posłów, aby niezwłocznie zeszedł z miejsca swego pobytu i żył odtąd w klasztorze. Szymon usłyszawszy rozkaz, wnet nogę jednę spuścił, chcąc znijść ze słupa. Posłowie jednakże widząc jego pokorę wobec zwierzchności duchownej, uznali czystość jego zamiarów i na słupie pozostać mu zezwolili.
Nie było też życie jego na słupie bez pożytku dla zbawienia ludzkości. Tysiące bowiem pogan nawracało się wskutek cudów, jakich byli świadkami, a surowe życie jego wielki wpływ na oziębłych wywierało. Łańcuch, którym się dawniej przykuwał do skały, skórę mu na jednej nodze pomarszczył, skąd w fałdach zagnieździło się nawet robactwo, a później ropa płynąć poczęła. Z tej przyczyny Święty przez długie lata na jednej tylko mógł stać nodze. Mimo to nogi nie dał leczyć, ani też nic ze surowości żywota nic ujął. Kazania miewał jak zwykle, przyczem godził swary i niesnaski, wykorzeniał błędy, a nawet królów i panów chrześcijańskich w niektórych rzeczach przestrzegał. Kiedy zaś potężny cesarz Teodozyusz wydarł w Antyochii chrześcijanom kościół i dał go żydom, Szymon napisał groźny list do cesarza; tenże nie