ofiarę czynił. W domu Juliana zebrało się właśnie wiele kapłanów i dyakonów, którzy miłując Pana Jezusa, śmierci i korony męczeńskiej czekali. Przez Juliana wszyscy jednem sercem odpowiedź dali, że mają Pana Boga na Niebie, który im tego uczynić zakazał. Jemu samemu tylko mogą składać ofiarę, a brzydzą się bałwanami. Odpowiedzią tą rozgniewany, kazał Marcyan Juliana uwięzić i przed siebie stawić, a dom jego spalić. Gdy ani groźby, ani pochlebne obietnice nie skutkowały, kijmi Juliana okrutnie bić kazał. Stało się, że gdy go bito, złamał się kij i wybił oko jednemu z oprawców. Przypadku tego użył Julian na uwielbienie Boga. Wezwał bowiem, żeby kapłani pogańscy modlili się do swych bogów o uleczenie skaleczonego, a jeśli tego nie dokażą, on go uleczy. Przystał na to starosta, a wtedy kapłani pogańscy poczęli się po swojemu modlić, ale nie tylko skaleczonego nie uzdrowili, lecz nawet wszystkie bożki naraz się poobalały. Julian tedy ono oko Krzyżem św. przeżegnawszy, zaraz uleczył. Cud ten widział Marcyan, zaprzeć nie mógł, ale go czarom przypisywał. On zaś zleczony począł wołać: „Jeden jest Bóg prawy, Chrystus, Temu się ma kłaniać każdy i Jego chwalić.“ Za to kazał go starosta ściąć.
Aby innym chrześcijanom odebrać odwagę, polecił Juliana okutego w kajdany wyprowadzić na plac publiczny i okrutnie katować. Kiedy się to działo, przechodziły, tamtędy dzieci szkolne, pomiędzy niemi także Celsus, syn Marcyana. Tenże nagle przystanął, gdyż oto ujrzał przy Julianie wielką ilość biało ubranych mężów, z których kilku z nim rozmawiało, inni znowu wsadzali mu na głowę koronę złotą, wysadzaną dyamentami. Temże Niebieskiem widzeniem przejęty, odrzucił chłopiec od siebie książki, pobiegł do Świętego, objął rękoma nogi jego, prosząc głośno, aby go przyjął do swego towarzystwa, gdyż i on dla Chrystusa chce cierpieć i umrzeć. Starosta to słysząc, gwałtem nakazał chłopca od Świętego odłączyć. Ale napróżno, gdyż tym, którzy się chłopca chwycili, usychały ręce. Przybiegła także matka z płaczem, aby syna namówić, lecz chłopiec pozostał stałym, a rozwścieklony do szaleństwa starosta zmuszony był Juliana pospołu z własnym synem wtrącić do więzienia.
Ciemnica, do której ich wtrącono, pełną była robactwa i zgnilizny. Skoro jednakże do niej weszli, natychmiast napełniła się blaskiem i rozkoszną wonią. Ujrzawszy to żołnierze, których 20 przeznaczonych było do straży, uwierzyli w Chrystusa, a tejże jeszcze nocy wprowadzony przez Anioła kapłan wraz z siedmiu innymi mężami, ochrzcił Celsusa i stróżów. Starosta, nie wiedząc co czynić, zapytał cesarza jakie przedsięwziąć kroki, na co odebrał rozkaz, aby wszystkich najprzód męczyć, a następnie zamordować. Zasiadł więc Marcyan na publicznem miejscu do sądu. Zdarzyło się, że właśnie tędy przenoszono umarłego. Starosta zatrzymał więc orszak pogrzebowy, a zwróciwszy się szyderczo do Juliana, rozkazał mu umarłego wskrzesić. Chcąc Chrystusa uwielbić, padł