wał, kazał go przywołać do siebie. „Tyżeś to owym złym duchem, który się ośmiela opierać rozkazom cesarskim i poddanych moich na złe wodzić?“ Odrzekł na to Święty: „Jam jest.“ Mówi znowu cesarz: „Czemuż cię zowią Bogonośnym?“ Biskup rzecze: „Kto Chrystusa w sercu nosi, każdy tak zwanym być może.“ Gdy następnie Trajan swe bogi zaczął wychwalać, św. Ignacy jasno mu wykazał jego zaślepienie, a cesarz słowy temi rozgniewany, na pożarcie od dzikich zwierząt go skazał. Aby jednak Biskup swą stałością nie dał przykładu innym chrześcijanom, polecił go odwieźć do Rzymu. Okuto przeto Ignacego w ciężkie kajdany i dodano silną straż, aby przypadkiem go chrześcijanie w drodze lub w samym Rzymie nie odbili. On zaś sam obawiając się tego, napisał list w drodze, zaklinając wiernych, aby mu nie zagradzali drogi do korony męczeńskiej. „Oto ołtarz gotowy — pisze — a ja rad za Chrystusa umieram, tylko wy mi tego nie brońcie. Proszę, niechaj miłość wasza szkody mi nie czyni, i pozwoli zostać pożartym przez dzikie zwierzęta, które mnie zawiodą do Boga. Jestem ziarnem Chrystusowem, niech się w zębach lwich zmielę, abym był czystym chlebem, godnym Pana Boga. Teraz poczynam być uczniem Chrystusowym, abym Jezusa Chrystusa dostał; ogień, krzyż, boleści, sieczenie, ćwiartowanie, kości łamanie, członków ucinanie, zmełłcie ciała wszystkiego niech przyjdzie na mnie, bylebym miał Jezusa. Co mi po królestwie świata wszystkiego, lepsza mi śmierć w Chrystusie.“
W drodze przez Smyrnę widział się z świętym Polikarpem, który publicznie go uczcił wraz z całym ludem. Święty miał długą przemowę, zachęcającą go do wierności Chrystusowi Panu. Wszystkie Kościoły w Azyi w osobie swoich Biskupów i Duchowieństwa, witały go po drodze jako ojca duchownego, pod którego przewodnictwem kraj ten cały pozostawał. Dnia 20 grudnia 107 r. stanął w Rzymie i zaraz go zaprowadzono do amfiteatru, gdyż igrzyska już się skończyły. Zezwierzęceni Rzymianie cieszyli się na widok, jaki im śmierć Biskupa sprawi, ale ten podobny Aniołowi, zawołał: „Nie sądźcie, o Rzymianie, którzy na moją śmierć patrzycie, aby mnie za jakie złości gubiono, tylko abym się Panu Bogu memu dostał, którego pragnę chęcią nieugaszoną. Jam jest ziarno Jego a w zębach bestyi zmełłty być mam, aby ze mnie był chleb czysty Chrystusowi memu.“
Wtem wypuszczono dwa lwy, które rzuciły się na świętego Biskupa, i oddzielający go od Boga czas skróciły. Kości pozostałe zebrali chrześcijanie i odesłali później z wielką czcią do Antyochii.
Dla Jezusa cierpieć i umrzeć było najgorętszem życzeniem, jedynym celem świętego Ignacego. Słodką była mu śmierć dla Jezusa i z radością wyczekiwał godziny, kiedy się jego życzenie spełni. Jedna tylko myśl radość jego zmniejszała, że między chrześcijaninami nastąpić może rozdwojenie, a jedność pomiędzy Biskupem i wiernymi, której Chry-