z obawy aby się nie cofnąć, już do rodziców nie wrócił. Skoro tylko oblókł sukienkę zakonną, rozpoczął zaraz walkę z sobą, starając się poskromić wszelkie złe skłonności. W klasztorze dano mu urząd furtyana, który to obowiązek z największą pokorą sprawował.
Pewnego razu ukazał mu się u furty szatan, w postaci młodzieńca pochodzącego z wysokiego rodu, który dawniej był jego towarzyszem w rozpustach i począł namawiać Andrzeja, aby wrócił do świata i uciech jego. Andrzej nie poznał w przybyszu szatana, przeto srogo począł z sobą walczyć, gdyż pokusa była bardzo silną. Wreszcie domyślił się, kto go do opuszczenia życia klasztornego namawia, więc się przeżegnał, a szatan wraz z pokusą zniknął. — Skończywszy przykładnie nowicyat, złożył śluby zakonne i z całą gorliwością oddał się naukom, a mianowicie modlitwie i umartwieniu. O ile dawniej oddawał się wygodnemu życiu, o tyle więcej umartwiał teraz swe ciało. Upór swój i pychę starał się przełamać i zmazać przez najniższe upokorzenia, przeto chodził dobrowolnie z miechem na plecach i zbierał jałmużnę u swych dostojnych krewnych, którzy się z niego wyśmiewali i szydzili. O to mu właśnie też chodziło, aby dla miłości Jezusa mógł być wyśmiewanym i wyszydzanym. Ale nie pamiętał przytem tylko o sobie, lecz i o drugich, sam bowiem skosztowawszy słodyczy nawrócenia się, pałał pragnieniem zbawienia dusz wszystkich grzeszników.
Jeden z krewnych jego, Jan Korsini, zapadł na nieuleczalną chorobę. Rozpaczając i chcąc zapomnieć o boleściach, oddał się namiętnie grze w kostki, tak, że dom jego zwano „domem gry.“ Zdjęty litością Andrzej, udał się do niego, przyobiecał mu zdrowie, jeśli grę porzuci, pościć będzie przez tydzień, i odda się pod opiekę Najświętszej Maryi Panny. Chory, życząc sobie zdrowia, usłuchał Andrzeja i — ozdrowiał.
Andrzej miał zostać wyświęconym na kapłana. Z gorącem nabożeństwem przysposobił się na tę chwilę, gdyż w pokorze swej czuł się niegodnym tego zaszczytu. Skoro święcenie otrzymał, chcieli rodzice, aby prymicye odbył z całą okazałością i poczynili już kroki po temu. Dowiedziawszy się o tem Andrzej, uszedł tajemnie do małego, siedm mil włoskich oddalonego klasztoru i tam, od nikogo nieznany, odprawił na cześć Bogu i Najśw. Pannie pierwszą Mszę świętą.
Jak to przyjemnem było Najśw. Pannie, pokazuje się stąd, że otoczona orszakiem Aniołów, ukazała mu się w czasie odprawiania Mszy świętej i rzekła: „Ty Moim sługą jesteś; ciebie Sobie obrałam i w tobie się uwielbię.“ Zarazem udzieliła mu wiele darów niebieskch, mianowicie pokory, przez co osięgnął stopień świętości.
Powróciwszy do Florencyi, zasłynął szeroko jako kaznodzieja, a w następstwie bra-