począł, a Kalikstę i Krystynę poleciwszy związać plecami do siebie, wrzucić kazał w kocieł z roztopioną siarką. Obecna temu Dorota, życzyła im szczęścia, że osięgną koronę męczeńską, ciesząc się, że będzie mogła pójść niedługo za niemi. Rozgniewało to jeszcze więcej Saprycyusza. Rozkazał przeto najprzód Świętą męczyć na torturach, potem siec rózgami, zanurzyć we wrzącym oleju, który jednakże jej nie szkodził, a wkońcu bić po twarzy kolczastem cierniem. W czasie tych męczarni oblicze Doroty dziwnie się rozpromieniło, i jakaś niewypowiedziana rozkosz na niem zajaśniała. „Co cię tak wielce cieszy?“ zapytał pełen gniewu Saprycyusz. „Raduję się — odrzekła Dorota — gdyż dzień dzisiejszy jest najpiękniejszym z całego mego żywota. Dwie dusze wyrwałam z ręki szatana i zjednałam Chrystusowi; ach, jak się z tego cieszę pospołu z Aniołami i Świętymi Pańskimi! Pragnę i ja dzisiaj oglądać mego niebieskiego Oblubieńca, — lecz zdaje się, żeś ty tak samo bezsilny, jak twoje bogi.“ — Naigrawaniem tem do ostateczności doprowadzony, przytem nie mogąc sobie inaczej poradzić, skazał ją starosta na ścięcie mieczem. Pełna radości z tego wyroku zawołała dziewica: „Bądź błogosławion, o Panie, że mi pozwalasz już teraz pójść na wesele do Ciebie!“ poczem zaczęła naglić, aby się śpieszono z odprowadzeniem jej na miejsce stracenia.
Była to właśnie przykra pora zimowa. Wiatr mroźny szalał, a ciemne obłoki zasłaniały Niebo, przyczem zawierucha śnieżna zasypywała oczy. Mimo to towarzyszyło jej wielu chrześcijan. „Ach — odezwała się Dorota — jak niemiło na ziemi! Co za szczęście, że odchodzę na inny świat, w którym słońce nigdy nie zachodzi, a w ogrodzie mego Oblubieńca kwitną pachnące róże i rosną wonne owoce; jakże się na ów Raj cieszę!“
Słowa te słyszał młody jeden pisarz starosty, Teofil, który szydził zawsze z „waryactwa“ chrześcijan. Na słowa przeto Doroty zawołał szyderczo: „Hej, piękna panienko, przyślijże mi też z Raju koszyczek róż i kilka jabłek!“ Dorota spojrzała na niego znacząco i rzekła: „Stanie się, otrzymasz je, lecz okaż się ich godnym!“ Przybywszy na miejsce stracenia, uklękła do modlitwy, a oto nagle zjawił się chłopczyk niebiańskiej piękności, trzymający w chusteczce trzy róże i trzy prześliczne jabłka, mówiąc: „Kochana siostro, jest to od Twego Oblubieńca!“ Na to rzekła uprzejmie Dorota: „Zanieś to pisarzowi Teofilowi!“ — W tejże chwili błysnął miecz, a dusza jej uleciała do Nieba.
Teofil śmiejąc się, opowiadał właśnie w wesołem gronie, jako dziś pewna na śmierć prowadzona chrześcijanka obiecała przysłać mu z Raju róż i jabłek... a oto stawa w tej chwili przed nim prześliczny młodzian i podaje mu na białej chusteczce róże i jabłka, dodając: „Dorota przysyła, co ci obiecała.“ Po tych słowach chłopczyk zniknął. Do głębi wzruszony Teofil, przypatrywał się w milczeniu różom i jabłkom, i promień wiary oświecił serce jego. „Przyjaciele! — zawołał po chwili — prawdziwie Chrystus jest