Osierocony Klemens, wonczas jeszcze bardzo młody, dostał się teraz w opiekę zacnej matrony, której także Zofia było na imię. Stało się, iż nastał właśnie wielki głód w Galacyi; chrześcijanie wspierali wprawdzie nie tylko siebie wzajemnie, lecz także swych bliźnich pogańskich, wkońcu jednakże wszystko nie wystarczyło. Zabijali przeto i jedli jedni poganie własne dzieci, inni znowu je porzucali, nie mogąc ich wyżywić. Chodził tedy Klemens i zbierał porzucone dziatki, a opiekunka jego, Zofia, takowe wychowywała. Później nauczywszy się wiary, do Chrztu świętego doprowadzał. W ten sposób dom Zofii stał się prawdziwem ogniskiem chrześcijańskiej miłości, a Klemens jej wykonawcą. Było to też powodem, że chrześcijanie Ancyry młodziutkiego Klemensa — 20 lat zaledwie liczącego — obrali swym Biskupem.
Bóg wielbi Siebie i Swych Świętych i uwielbił się też w Klemensie. Aczkolwiek nowoobrany Biskup młody jeszcze był w latach, jednakże za pomocą Bożą posiadał stary rozum. Sprawował też swój święty urząd z wielkim pożytkiem Kościoła i wiernych. Było wówczas nakazane prześladowanie chrześcijan przez cesarza Dyoklecyana. Starosta tamtejszy, istny tygrys, wyszukiwał chrześcijan i okrutnie mordował. Usłyszawszy wreszcie o Klemensie, kazał go niezwłocznie stawić przed siebie. Na wezwanie, aby się pokłonił pogańskim bożkom, odpowiedział Klemens, że będąc chrześcijaninem, tylko prawdziwemu Bogu służyć i kłaniać się może. Wtedy starosta kazał go rozciągnąć na palach i ostrymi hakami ciało szarpać. Oprawcy z całą surowością wzięli się do dzieła i tak straszliwie orali po ciele Świętego, że wkrótce nagie kości się okazały. Pan Bóg jednakże uzbroił Klemensa w cierpliwość, iż ani zawołał, ani zastękał, ani twarzy nie zmienił. Po długiem męczeniu, kiedy sami kaci nie mogli znieść widoku tak strasznych ran, kazał go starosta zdjąć z pala i począł na nowo nakłaniać do bałwochwalstwa. Lecz Klemens mu odpowiedział, iż go więcej jeszcze przeciw sobie pobudził. Wtedy starosta kazał go bić srodze po twarzy i odnieść do ciemnicy. Sądzono, że po takiem katowaniu Klemens będzie prawie martwym, lecz wstał i o swej sile sam poszedł do więzienia. Widząc to starosta, wykrzyknął: „Co to za moc ciała i duszy tego człowieka! Gdyby cesarz miał takich żołnierzy, światby cały zawojował!“
Przekonawszy się starosta, że żadne męki Klemensa od Chrystusa odwieść nie zdołają, odesłał go do Rzymu do samego cesarza Dyoklecyana. Tenże po długich namowach od nowa kazał go męczyć. Zbudowano następnie koło, pod spodem uczyniwszy ciasne wyjście. Przywiązawszy doń Klemensa, bito najprzód żelaznymi prętami, a gdy pod spód w ciasną dziurę koło z nim przyszło, wszystkie w nim kości zdruzgotało i ciało już znowu porosłe targało. Lecz wnet Pan Bóg cud uczynił, gdyż koło nagle pękło w drobne kawałki, a Klemens stanął zdrowy. Na widok tego wielu Rzymian uwierzyło w Chrystusa, którzy potem przychodzili doń, do więzienia, a on ich chrzcił i nauczał. Wszystkich tych kazał tedy cesarz pojmać i pozabijać, z wyjątkiem młodzieńca Agataniela. Bóg bowiem na większe uwielbienie go zachować raczył. Klemensa jednakże kazał bić suchemi żyłami i kaleczyć żelaznymi hakami. Zniósł wszakże Męczennik te męczarnie z największą cierpliwością. Nie mogąc Dyoklecyan Świętego w żaden sposób do bałwochwalstwa nakłonić, odesłał go do Nikomedyi do swego współrządcy Maksymiana, który umiał jeszcze sroższe męczarnie wymyślać. Towarzyszył Klemensowi w podróży tej Agataniel. Do Nikomedyi trzeba było płynąć przez morze okrętem; gdy przybyli do wyspy Rodu, Biskup tamtejszy prosił żołnierzy, aby Klemensa i Agataniela puścili w celu odprawienia Mszy świętej. Uczynili to. Święty odprawiwszy Mszę świętą, wrócił wraz z towarzyszem na okręt.
Maksymian dowiedziawszy się z listów o wielkiem sercu Klemensa, nie chciał sam narażać się na zawstydzenie, przeto tak Klemensa jak i Agataniela oddał w moc niejakiemu Agrypinowi, człowiekowi okrutnemu i srogiemu. Ten kazał Męczenników bić najprzód żyłami, a następnie porzucić lwom na pożarcie, ale dzikie bestye do nóg Świętym się pokładły. Wtedy okrutnik kazał Męczenników kłuć po całem ciele ostremi, rozpalonemi żelazami. Męczeństwo to było tak sro-
Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0171
Ta strona została skorygowana.