a zawsze umiał w mowie panować nad sobą; nigdy też nie rozgadywał się z ludzkim zapałem i nie zagadywał się nad czas na to ściśle oznaczony. Sam o sobie mówiącym nikt go nie słyszał, a o drugich zawsze z miłością się wyrażał.
Powierzchowności był bardzo trudnej do określenia. Będąc bardzo chudym, wyglądał jak istny szkielet chodzący i na pierwszy rzut oka twarz jego robiła wrażenie trupiej głowy; lecz obok tego, w tejże twarzy i całym jej wyrazie, a szczególnie w oczach tyle było bystrości, rozumu i słodyczy i coś tak poważnie i miło uroczego, że najpowabniejsze dla oka powierzchowności obok niego traciły. Całe ułożenie miał bardzo poważne, podniesione formami najwykwintniejszego wychowania, z czasów, w których o ułożenie zewnętrzne szczególnie dbano. Nawykły do najpierwszego towarzystwa, do pewnych zalet jakie się przez to nabywają, łączył w obcowaniu potocznem tę miłość i pokorę, jaką daje wyższa tylko świętobliwość.
Lecz niedługo posiadała Warszawa tego świętobliwego kapłana. Od chwili bowiem, jak przed trzydziestu i kilku laty, wyrzekłszy się szczęścia zakonnego z powodu nalegań swojego Biskupa opuścił dyecezyę Łucką, nie odstępowała go myśl wstąpienia do Zakonu. Jeszcze w roku 1853 zawiązawszy bliższe stosunki z OO. Kapucynami Warszawskimi, a widząc w ich prowincyi prawdopodobieństwo odnowienia się ścisłej obserwacyi zakonnej, pomimo już podeszłego wieku — miał bowiem wtedy lat przeszło pięćdziesiąt — zamyślał wstąpić do ich zakonu, w którym bez wątpienia, wsparty łaską Bożą i całem życiem swojem nadzwyczaj umartwionem silnie zahartowany, byłby sprostał najostrzejszym przepisom Reguły. Wszakże zgromadzenie to nie miało tej pociechy; ówczesny Prowincyał OO. Kapucynów, w niewłaściwy sposób przyjął przedstawienie świętych zamiarów przez księdza Wiktora, i to go gdzie indziej z niemi zwróciło. Wstąpił do księży Misyonarzy, a po odbytym w Paryżu nowicyacie pod okiem Generała tego Zgromadzenia, przeznaczonym został przez niego na mieszkanie do Krakowa, a wkrótce potem poleconem miał sobie założyć tam nowy ich dom, w którymby w całej ścisłości ustawy świętego Wincentego wprowadzone zostały. W trakcie tego zaszły smutne u nas po roku 1861 wypadki, dobijające reszty politycznego istnienia Polski. Nadzwyczaj boleśnie odbiły się one w sercu księdza Wiktora i obudziły w nim pierwszą myśl wstąpienia do ostrego i pokutnego Zakonu Kamedułów, co też wkrótce uskutecznił, znowu nie oglądając się ani na wiek swój już bardzo podeszły, ani na siły już czterdziestoletnim ciężkim trudem życia kapłańskiego znacznie nadwerężone. Wstąpił więc kochany staruszek na tę Srebrną Górę[1], sam już z włosem dobrze posrebrzonym. Lecz że zaniósł tam złote serce swoje, pełne miłości Boga i pragnienia zaofiarowania Mu reszty dni błogosławionego swego żywota, przyjął Bóg łaskawie tę miłą w oczach Jego ofiarę. Ksiądz Wiktor też jak był pobożnym młodzieńcem gdy jeszcze żył na świecie, wielkiej świątobliwości kapłanem gdy wstąpił do stanu duchownego, tak zajaśniał cnotami najdoskonalszego zakonnika, zostawszy Oblatem Kamedułów pod imieniem Piotra Damiana. Zdawało się, że odmłodniał i że nie tylko duch jego, który nigdy się nie starzał, ale i ciało nowych sił nabrało. Pierwszy do wszystkich obowiązków, żadnemu nowicyuszowi nie dawał się w niczem wyprzedzić. Przełożonego, który był razem i Magistrem nowicyatu, stał się od razu prawą ręką w prowadzeniu drugich.
Teraz dopiero znalazł się w swoim właściwym żywiole; tam, że tak powiem żyć począł, w tem znaczeniu, że dopiero teraz rozpoczął ten rodzaj życia już tylko wyłącznie najwyższej bogomyślności oddany, do którego zawsze wzdychał, który był jego ostatecznym powołaniem i w którym ćwiczył się wśród trudności życia apostolskiego Odtąd mógł się mu oddać nie tylko z całą swobodą i łatwością, lecz i z wszelką pomocą i wielkim ułatwieniem, jakie się znajduje w Zakonie właśnie dla takowego rodzaju ży-
- ↑ Góra Bielańska pod Krakowem nazywa się Srebrna Góra, i od niej klasztor nosi nazwę Conventus Montis Argentei. Jest podanie, że nazwisko to przyszło jej z tego, że koszta wyłożone przez fundatora klasztoru były tak wielkie, iż za nie można było całą górę tę srebrem pokryć.