na dalsze nauki do Kolonii, gdzie wtedy uczył na całą Europę słynny mistrz Teologii, a także Dommikanin, Albertus Magnus. Tam Tomasz wzbogacił swe wiadomości, ale ponieważ zawsze był pokorny i milczący, uważano go przeto za niedołęgę i szyderczo go przezwano: „Niemym sycylijskim wołem.“ Jeden z współuczniów ulitował się nawet nad rzekomo tępogłowym Tomaszem, i ofiarował się tłomaczyć mu słyszane na kolegiach wykłady. Święty z wdzięcznością przyjął ten dowód przyjaźni, lecz kiedy przyjaciel tłomacząc trudne jakieś pytanie, całkiem się powikłał, wtedy Tomasz tak jasno, dobitnie i gruntownie pytanie rozwiązał, że przyjaciel poznał, iż się na Tomaszu pomylił. Daleki jednak od zazdrości, owszem ucieszony, zdarzenie swoje opowiedział nauczycielowi Albertusowi, który zarządził zaraz publiczną dysputę. Na tej dyspucie miał Tomasz najprzód pewien artykuł wiary objaśnić, potem bronić go przed zaczepkami współuczniów. Tomasz tak łatwo i z objawem takiej duchowej wyższości z zadania swego się wywiązał, że wszyscy zdumieli się i — zamilkli. Wtedy sam Albertus począł zbijać wywody Tomasza, nie szczędząc najzawikłańszych i najtrudniejszych zarzutów naukowych, ale Tomasz na wszystko miał gotową odpowiedź i tyle wykazał bystrości rozumu i zapasu nauk, że sam Albertus pełen zdziwienia wykrzyknął: „Obaczycie, iż gdy o swoim czasie wół ten zaryczy, cały świat w podziwienie wprawi.“
Wyświęcony na kapłana z taką rzewnością odprawiał Mszę świętą, że często znajdowano ołtarz łzami jego skropiony. Wkrótce powołany na nauczyciela Teologii do Paryża, w niedługim czasie przebiegł innych Profesorów, a nawet samego Albertusa Magnusa. Obok urzędu swego często chodził na ambonę i przemawiał do ludu z takiem namaszczeniem, że słuchaczom zdawało się, iż Anioła słyszą, co znowu było powodem wielu cudownych nawróceń. Kiedy zaś mówił o miłości Jezusa do ludzi, musiał z powodu głośnego płaczu w kościele kazanie częściej przerywać.
W roku 1252 wysłano Tomasza do Paryża w celu osiągnięcia godności akademickich. Zyskał je też tak chlubnie, że przeciw dotychczasowemu zwyczajowi ofiarowano mu na wszechnicy katedrę. Gdy się wiadomość ta rozpowszechniła, poczęli się na jego wykłady gromadzić słuchacze z całej Europy w nigdy dotąd niebywałej liczbie. Zarazem rozpoczął św. Tomasz także swą czynność literacką. Ponieważ wówczas drukowanych książek nie było, miewał po kilku pisarzy około siebie, równocześnie wszystkim dyktując. Zanim się zabrał do pisania lub czytania, zawsze prosił Boga o oświecenie. Pewnego razu oświadczył, że u stóp krzyża Zbawiciela więcej się nauczył, aniżeli ze wszystkich książek. Obawiając się, czy książki jego nie zawierają przeciwieństw prawdziwej nauki, został pocieszony przez Chrystusa Pana, który ukazawszy mu się, tak do niego przemówił: „Tomaszu, dobrześ o Mnie napisał, jakiej za to pragniesz nagrody?“ Na co Święty: „Żadnej innej, o Panie, tylko Ciebie samego.“