wiedzi, a w każdą Niedzielę i święto u Komunii świętej.
Ale ów przymus, z jakim starała się przypodobać mężowi, a zwalczać tęsknienie za życiem klasztornem, nabawił ją choroby. Lekarze uznali jej chorobę za nieuleczalną; wtem w zachwyceniu ukazał jej się święty Aleksy i uleczył ją natychmiast. Od tego czasu prawie zupełnie od świata się usunęła, każdą wolną chwilę obracając na rozważanie rzeczy Boskich. Sługi liczne kochała, jak własne dzieci, co wieczór odprawiała z niemi wspólne modlitwy, zachęcając zarazem do uczęszczania do Sakramentów świętych, do bojaźni Bożej i do moralności. Lubo jej dochody były wielkie, jednakże nie starczyły dla ubogich i chorych; często sama chodziła zbierać dla nich jałmużnę, zimową porą zbierała na swej włości drzewo, wkładała na osła, i sama go popędzając, nawet przez najwięcej ożywione ulice miasta zawoziła potrzebującym. Podczas wielkiej drożyzny rozdała wszelkie zapasy zboża, ale jeszcze wielu stało proszących. Pełna litości poszła na śpichlerz, i zaczęła przesiewać plewy, aby i ostatnie ziarnko dać ubogim. I o cudo! ziarna pod rzeszotem zaczęły się mnożyć, i niezadługo urosła wielka kupa pięknej pszenicy. Płacząc z radości, kazała napełnić miechy i rozdać między ubogich.
Wzięła sobie za zadanie wykorzenić zbytek w strojach, przeto nieraz własnoręcznie zdejmowała strojnisiom z głowy błyskotki. Z czasem udało się jej zebrać stowarzyszenie kilku pań, które zobowiązały się wyrzec świata, żyć według reguły świętego Benedykta, mieszkać wspólnie, lub jeśli to niemożebnem, pozostawać przy rodzinach. Franciszka sama nie mogła jeszcze zamieszkać w budynku zakonnym.
Małżeństwo jej pobłogosławił Pan Bóg czworgiem dzieci; dwoje umarło już w rychłej młodości. Boleść po stracie drogich dziatek wynagrodził jej Bóg przez liczne zachwycenia w modlitwie a mianowicie, że Anioł Stróż chodził przy niej we widzialnej postaci. Był to piękny młodzian, w odzieniu biało-niebieskiem, mający oczy wzniesione w Niebo, a ręce skrzyżowane na piersiach. Anioł ten pokrzepiał ją w pokusach i oświecał w wątpliwościach. Jeśli kto przy niej, albo ona sama dopuściła się jakiego uchybienia, natenczas posępniała twarz Anioła, albo tez nawet zupełnie znikał; ukazywał się dopiero wtedy, gdy ze skruchą prosiła Boga o przebaczenie.
Nastały czasy ciężkiego doświadczenia dla Franciszki. Król Władysław Neapolitański nienawidził Papieża Jana XXIII, i zdobył Rzym. W walce został Lorenzo ciężko rannym, ale przy pielęgnowaniu Franciszki przyszedł do zdrowia. Wtedy król skazał go na wygnanie, cały majątek zabrał, syna najstarszego wziął jako zakładnika, a Franciszkę pozostawił bez sposobu do utrzymania; Święta jednakże nie rozpaczała.
Po Soborze Konstancyeńskim opuścili Neapolitańczycy Rzym, zrabowane majątki oddali, wygnańcy wrócili, a z nimi Lorenzo i syn Franciszki. Lorenzo żył jeszcze lat 12,