ran obficie krew wylewając, sławili Boga i dziękowali za doznane męczarnie. „Czterdziestu nas jest w tej ciężkiej walce — wołali — nie dopuśćże Panie, aby nas mniej jak czterdziestu dostąpiło korony męczeńskiej. Niechaj nic w tej liczbie nie ubędzie, gdyż Ty o Panie, liczbę tę w Twych najmędrszych wyrokach ustanowiłeś! Tyś ją uświęcił czterdziestodniowym postem! Tyś czterdzieści dni bawił pomiędzy nami po Twem chwalebnem Zmartwychwstaniu; Mojżesz dla otrzymania przykazań przygotowywał się czterdziestodniowym postem; Eliasz czterdzieści dni się przygotowywał, zanim przyszedł przed oblicze Pańskie.“
Modlitwa ich została też wysłuchaną, przyczem zaszedł cudowny, widzialny, łaską Bożą spowodowany wypadek. Mróz coraz się powiększał, Męczennikom z każdą chwilą bardziej krzepły członki, cierpienia ostatecznych dochodziły granic, a z ciepłych łaźni rozlegały się wesołe okrzyki. Nagle jeden z obecnych strażników ujrzał osobliwsze zjawisko; niezwykły blask zajaśniał, promieniste postacie spuściły się z Nieba, i każda z nich trzymała błyszczącą koronę nad głowami Męczenników. Zdumiony takiem widowiskiem, rzekł sam do siebie: „Ułuda to, czy też objawienie wyższej potęgi? Miałyżby to być korony, które Bóg chrześcijański wyznawcom Swoim przyobiecał? Ależ ja widzę tylko trzydzieści dziewięć, podczas gdy właściwie czterdziestu jest mężów!“ Wnet jednak zrozumiał widzenie, bo oto jeden z Męczenników, nie mogąc znieść cierpienia, wyparł się Wiary świętej i wskoczywszy do łaźni ciepłej, tamże życie wkrótce zakończył. Tylko jedna chwila dzieliła go od korony niebieskiej, od szczęścia wiecznego — i w tej właśnie chwili stracił Niebo, zginął na wieki. Strażnik wzruszony do głębi tym przypadkiem i oświecony łaską Bożą, zrzucił z siebie odzienie, a wołając: „Jam też chrześcijanin!“ wmieszał się pomiędzy Męczenników, aby od Jezusa otrzymać czterdziestą koronę.
Na drugi dzień skrzepłe ich ciała zabrano na wóz, aby je spalić i popioły rozproszyć; zostawiono tylko jednego, najmłodszego wiekiem, bo jeszcze dawał oznaki życia. Był to Meliton, syn chrześcijanki, która mężnem sercem, zdala się przypatrywała męczeństwu jego. Przybiegła tedy i podźwignąwszy go, biegła z nim za wozem, wołając: „Dziecko moje, skończ mężnie razem z towarzyszami twymi, abyś w tyle nie został i nie stracił korony wiekuistej.“ Skonał na rękach matki, która wrzuciła go na wóz, aby razem z innymi był spalonym.
Po spaleniu wrzucono popiół z pozostałemi kośćmi świętych Męczenników w rzekę Irys. Chrześcijanie jednakże mimo to znaczną część świętych Relikwii uratowali. Cześć tych Świętych niezwykle szybko rozszerzyła się na Wschodzie i Zachodzie, i po wielu miejscach zbudowano przepyszne świątynie pod ich wezwaniem.
Któż się nie przejmie zbawiennym strachem, czytając powyższą historyę? Oto ten