zatwardziałych grzeszników obrzucało go przekleństwy, tem większy to dowód, że kazania pełne były Ducha Bożego. Jakiś pan śmiał zadrwić sobie z niego, mówiąc: „Jeżeli, mój Ojcze, chcesz u nas zjadać tłuste potrawy, radzę ci, abyś był pobłażliwszym w kazaniach.“ Fidelis odpowiedział mu z uśmiechem: „Mój panie, mnie mało na tem zależy, czy będę jadł tłuste, czy chude potrawy, ale tobie wiele powinno na tem zależeć, bym się nie starał o potrawy dla siebie, lecz o zbawienie duszy twojej.“ W Feldkirch w Voralbergu, miał wielkie poważanie. Udawano się doń po zdrową radę, po pociechę, lub zachętę; w każdej potrzebie proszono go o pomoc, i ten ubogi Kapucyn wszystkich obdzielał chętnie z swego bogatego skarbu niewyczerpanej miłości.
Kiedy w Feldkirch między wojskiem powstała zaraźliwa choroba, Fidelis nie dbał o swoje niebezpieczeństwo; odwiedzał chorych po kilka razy dziennie, obmywał im wrzody, obwijał rany, podawał pożywienie i lekarstwo dla ciała, a żołnierze czcili go osobliwie dla duszy, jak Świętego.
Dla siebie samego był surowym i twardym. Zawsze czynny bez wypoczynku, pościł jak najściślej, biczował się nieraz aż do krwi, noce trawił na modlitwie, a kiedy mu chciano ulżyć w czemkolwiek, mówił z pokorą: „Zbyt długo żyłem po światowemu, za późno wstąpiłem do zakonu i w służbę Bożą, i dlatego dużo jeszcze mam do roboty.“ Prosił Boga o zesłanie mu cierpień i o wielką łaskę, aby na cześć Stwórcy mógł ponieść śmierć męczeńską.
Bóg go wysłuchał. W tej części Kantonu Graubünden, która do Austryi należała, wrzały religijne zatargi między katolikami a kalwinami, skutkiem czego wybuchły polityczne niepokoje. Arcyksiążę Leopold austryacki uśmierzył bunt siłą oręża, ale jednocześnie prosił Biskupa z Chur, aby przysłał misyonarzy, którzyby, opowiadając naukę chrześcijańską, jednali zażartych przeciwników i starali się o stałą zgodę. Postanowiono wysłać misyonarzy i Fidelisowi dano nad nimi zwierzchnictwo. Z wielką radością przyjął Fidelis rozkaz, będąc pewien, że spełni się jego najgorętsze życzenie, że będzie mógł oddać krew i życie za Wiarę świętą.
W towarzystwie ośmiu zakonników udał się do Prättingau. Wielu kalwinów, przekonanych siłą jego kazań, powróciło na łono Kościoła, za to insi zagorzali heretycy powzięli ku niemu straszną nienawiść, podburzyli lud, okłamując go i rzucając najokropniejsze potwarze na misyonarzy. Fidelis dowiedział się o tych niegodziwościach i o tem, że go chcą zamordować, ale to go bynajmniej nie zatrwożyło, ani nie zasmuciło.
Przewidując rychły swój koniec, miał kazanie w Sevis dnia 24 kwietnia roku 1662. Wtem wpadła do kościoła zagorzała banda ludzi, uzbrojona w strzelby, włócznie, maczugi i kije sękate; straszliwe krzyki przytłumiły słowa kaznodziei, a kula świsnęła mu koło głowy. Fidelis opuścił kazalnicę, przed ołtarzem ofiarował życie Bogu i spokojnym krokiem wyszedł z kościoła. Jeden ze zbójców napada go z towarzyszami i żąda, by się wyrzekł zabobonów Papieskich. Fidelis odrzekł na to z dobrocią: „Bracia kochani, przybyłem tu, by wam opowiadać prawdziwą wiarę i gotów jestem umrzeć za nią!“ Tedy wśród przekleństw i złorzeczeń ciął go jeden z uzbrojonych mieczem w głowę, inni dobili go. Jeden z kalwinów, słysząc świętego Męczennika modlącego się za prześladowców, zawołał: „Zaiste wiara ta musi być prawdziwą, kiedy uczy w taki sposób umierać!“ i został katolikiem.
Papież Benedykt XIII roku 1729 ogłosił Fidelisa „Błogosławionym“, a Papież Benedykt XIV „Świętym“ w roku 1746.
Święty Fidelis przekonawszy się, że bez popełnienia grzechu nie może wykonywać urzędu adwokackiego, zaraz się takowego zrzekł. Nic go nie powstrzymało od obawy przed popełnieniem grzechu; ani dochody, ani znaczenie, ani zaszczyty, którymi go obsypywano, ani praca, jakiej się musiał poddać, obierając inny stan; i dobrze uczynił, za to cieszy się bowiem teraz szczęśliwością niebieską.
Jak zaś Pan Bóg nienawidzi grzechu śmiertelnego, poznajemy to w ukaraniu zbuntowanych Aniołów. Wyrzuceni z Nieba, w bezdennem piekle pogrzebani na wieki za jeden grzech śmiertelny. Liczba Aniołów,