i chytrości szatańskie. Wyćwiczony w pokusach Papież powiedział mu, że kiedy szatan widzi, że człowieka nie zdoła usidlić, natenczas trapi go pokusami, aby mu rozerwać serce i duszę i tak przywieść go do upadku. Radził mu więc nie rozpaczać, ale owszem z pokorą i uległością przyjąć to dopuszczenie Boże jako krzyż i umartwienie, a grzechu nie ma się obawiać, owszem przez mężne zwalczanie pokusy zyskać zasługę przed Bogiem.
Hugon słowy temi pocieszony, przyjął święcenia Biskupie, i wrócił do swej dyecezyi. Pokusa jednakże nie prędzej go opuściła, aż dopiero na łożu śmiertelnem.
Dyecezya jego była przez poprzednich Biskupów wielce zaniedbaną; nie bvło karności kościelnej, księża jawnie wstępowali w związki małżeńskie, trudniąc się nadto lichwą i kupiectwem. Ponieważ z dóbr Biskupów nie było dochodu, przeto Hugon nieraz musiał z służbą swoją głodu przymierać. Zgorszenie, jakie księża dawali, odbiło się też na ludności, czemu Hugon postanowił zaradzić. Olbrzymia to była praca, a frasunek niemały, gdy zaś widział, że napomnienia jego mało skutkują, bardzo płakał. Ale Pan Bóg jednak mu dopomógł, bo w dwa lata już zaprowadził porządek w kościołach. Widząc teraz jaki taki ład, opuścił wszystko, a wstąpił do klasztoru kluniackiego, aby tam się wyćwiczyć w pokorze i cnotach kapłańskich. Byłby chętnie całe życie tam pozostał, ale Papież zmusił go do powrotu na swoje Biskupstwo. Przejęty świętością klasztornego zacisza, pełnił teraz swe obowiązki tem gorliwiej, stosując się do słów Apostoła, świętego Pawła, to jest z chorymi chorował, a nad grzechem i upadkiem swych owieczek ubolewał. Wielce się weselił, gdy się Kościołowi dobrze działo, a z niczego się więcej nie cieszył, jak kiedy widział ludzi w cnotach postępujących i miłością ku Bogu się przejmujących.
W trzy lata, odkąd Hugon klasztor opuścił, przybył do niego święty Brunon, założyciel Kartuzów, wraz z siedmiu towarzyszami, szukając miejsca na założenie pustelni. Przybycie zaś owo św. Brunona miało styczność z widzeniem świętego Hugona. We śnie bowiem zdawało mu się, że mu Pan Bóg na puszczy zgotował mieszkanie, i że siedm gwiazd do niego go prowadziło. Udał się zatem sam z św. Brunonem na puszczę, i tam wspólnie wyszukali stosowne miejsce na pierwszy klasztor Kartuzów. Zamieszkał odtąd Hugon w nowo zbudowanym klasztorze i najniższe pełnił posługi. Mieszkali wonczas jeszcze bracia zakonni po dwu w swoich celach, i ręczne prace, ochędóstwo, było ich wspólnym obowiązkiem. Ale Biskup sam wszystko robił, tak że się braciszek przed Brunonem na to użalał. Byłby tam nawet całe życie przepędził, ale Brunon mu radził, aby wrócił na stolicę Biskupią, gdyż tam jest potrzebniejszy.
Usłuchawszy onej rady, wrócił do Gracyanopolu, i zajął się odtąd jeszcze gorliwiej