Gdy się o tym wyborze król Henryk dowiedział, mniemał, iż ma przyczynę zabrać dobra kościelne, ponieważ Ryszard był niegdyś kanclerzem świętego Edmunda. Jak myślał, uczynił, przywłaszczając majątek Biskupi na korzyść własnej osoby. Upomniał się Ryszard za przyczyną innych Biskupów o wydanie zabranej majętności, ale napróżno. Udał się tedy do Papieża Innocentego IV, i oskarżył króla o nieprawne przywłaszczenie sobie Biskupstwa. Papież zbadawszy sprawę, nie tylko Ryszarda na Biskupstwie potwierdził, ale go nawet osobiście konsekrował.
Wyświęcał wonczas Papież równocześnie dwu Biskupów. Gdy tedy przy obrządku wyciskał z waty Olej św., tenże dla Ryszarda hojniej się polał. Mówiono więc, że jest on mężem pełnym Ducha świętego. Wróciwszy na Biskupstwo, zastał je złupione, splondrowane, a sam nie miał gdzie mieszkać, bo król ogłosił na niego rozkaz wygnania. Mieszkał zatem w cudzym domu i żywił się żebranym chlebem. Pomimo surowego zakazu przebywania w Biskupstwie, Ryszard nauczał i szafował tam Sakramentami świętymi, gdzie tego było potrzeba. Nie wahał się nawet stanąć otwarcie wobec króla i domagać wydania grabieży, ale chociaż i inni Biskupi sprawę jego popierali, nigdy nic nie wskórał. Stosunek taki sprzykrzył się już nawet kanonikom, ale on z wesołą twarzą ich pocieszał, mówiąc: „Weselmy się z Apostołami, żeśmy się stali godnymi cierpieć na cześć Chrystusa, ponosząc wzgardę i pohańbienie. To wam wszakże obiecuję, że one kłopoty niedługo dobry wezmą obrót.“
Jakoż rzeczywiście Papież zajął się mocniej sprawą Ryszarda i napisał do dwu Biskupów angielskich, aby króla francuskiego do wydania majątku Biskupiego nakłonili, a jeżeli król tego nie będzie chciał uczynić, to w całem królestwie straci na powadze. Pogróżka ona przestraszyła wkońcu monarchę i po dwu latach wrócił Ryszardowi Biskupstwo.
Jako Ryszard przedewszystkiem był wzorem dla swych wiernych w umartwieniach, postach, modlitwach i świętobliwem życiu, mimo to nie było zakątka, do któregoby nie dotarł, nie zważając na trudy. Nie czekał, żeby go gdzie proszono, ale sam przybywał, dokąd go zbawienie dusz ludzkich wzywało. Z jałmużną nie czekał, ażby go o nią proszono, ale sam jałmużnę dawał, mówiąc: „Jeżeli nas Bóg uprzedza w błogosławieństwie, czemuż i my nie mamy uprzedzać potrzeb bliźnich naszych? Drogo u ludzi kupuje, kto za prośbę kupuje!“ Jałmużny te tak były hojne, że brat jego, ów dawny niewolnik, którego teraz do siebie sprowadził, począł upominać, że dochodów nie stanie. Rzekł mu na to Biskup: „Azali przystoi nam pijać ze złotych kubków i jadać na srebrnych misach, podczas kiedy Chrystus na drewnianych i glinianych mrze głód. Mogę się ja także najeść na drewnianej misce i napić z drewnianej czarki! Jeśli nie starczy dochodów, to pobierz wszystko srebro i złoto, posprzedawaj i rozdaj między ubogich. Koń, na którym jeżdżę,