w przeciwieństwie do Ojca świętego Grzegorza XII i mianował świętego Wincentego swym spowiednikiem. Rozdwojenie ono poszło stąd, że pewna część Kardynałów obierała w Rzymie, i tam obrano Grzegorza XII, druga zaś część w Awinionie obrała poza prawem kościelnem Papieża Benedykta XIII. Wincenty z całą gorliwością wpływał na Benedykta, aby ustąpił, stało się jednak, iż ciężko zachorował. Wtedy ukazał mu się Chrystus ze świętym Dominikiem przy boku, mówiąc: „Bądź mężnym, wierny sługo, i pozbądź się wszelkiej obawy. Jam cię wzmocnił w pokucie, z sideł ludzkich i szatańskich wyrwał, tak i na przyszłość z tobą będę postępował i zawsze będę z tobą. Jeszcze w tej godzinie będziesz wolnym od choroby ciała i pozbędziesz się strachu duszy, albowiem pokój w Kościele wnet zakwitnie. Opuszczaj natychmiast dwór Papieża Benedykta, albowiem wybrałem cię Sobie za głosiciela Mojej Ewangelii po Hiszpanii i Francyi. Ty masz ludom Sąd Ostateczny przed oczy przedstawić i bez obawy gromić ich błędy i występki. Przeze Mnie wyjdziesz z wszystkich niebezpieczeństw cało i ujdziesz zasadzek twych nieprzyjaciół. A skoro słowem i uczynkiem przyniesiesz wielkie korzyści, wtedy umrzesz.“
Widzenie znikło, a Wincenty w tej chwili powstał z łoża zdrowy. Natychmiast udał się do Papieża, aby rozkaz odebrany od Chrystusa oznajmić i prosić o zwolnienie. Papież obiecywał mu Biskupstwo, nawet wyniesienie na godność Kardynała, ale Wincenty przy swojem obstawał. Wzgardziwszy wszystkimi urzędami i godnościami, prosił jedynie o pozwolenie i pełnomocnictwo głoszenia wszędzie Ewangelii świętej jako misyonarz Apostolski.
Znajdował się zatem Wincenty obecnie na właściwem stanowisku i stał się takim, jakim go Bóg chciał mieć. Z krzyżem w ręku, a z gorącą miłością Boga w sercu rozpoczął swe podróże misyjne, które równych sobie nie znalazły. Przez dwadzieścia i trzy lata aż do końca swego życia przebiegał prowincye Hiszpanii, potem obchodził Francyę, Włochy, Anglię, Szkocyę i Irlandyę, a nawet był w pewnej części Niemiec. Z niebiańską potęgą i porywającą wymową jak Apostoł Pański głosił wszędzie naukę o strasznym Sądzie Ostatecznym. Raz jego głos podobny był grzmotowi niebieskiemu, to znowu łagodny i miły, jak mowa kochającej matki. Skoro stanął na ambonie, wszystkiem się zdawało, że nie patrzą na człowieka, lecz na Anioła. Oczy jego błyszczały i paliły płomieniem, a zaledwie usta otworzył, wszystko wybuchło płaczem, mianowicie kiedy miał kazanie o Sądzie Ostatecznym, o piekle i Męce Jezusa Chrystusa. Najzatwardzialsi grzesznicy padali pod brzemieniem słów jego, głośno błagając o miłosierdzie i przyznawali się publicznie do winy. Żyący w niezgodzie jednali się w obecności wszystkich; przestępcy wszelkiego rodzaju, złodzieje, lichwiarze i mordercy nawracali się. W samej Hiszpanii nawrócił 25 tysięcy żydów, a nawet mahometanie go