Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0411

Ta strona została skorygowana.

każdej sposobności na jego zgubę godzili. Zdarzyło się, że małżonka pewnego bogatego pana, ścigana przez swego męża, który ją za przeniewierstwo chciał zabić, schroniła się do kościoła, pod opiekę Biskupa. Na mocy przywilejów Kościoła, nie pozwolił jej wydać święty Wojciech, gdyż w tych czasach największego zbrodniarza nie wolno było porywać od stopni ołtarza i skazać na śmierć; w kościele każdy był bezpieczny, nikt go tknąć nie śmiał.
Lecz rozwścieczona zgraja nieprzyjaciół rodziny Biskupa, depcąc prawo, wyłamała drzwi wbrew wszelkim przywilejom, wpadła do świątyni, zamordowała występną niewiastę, a całej rodzinie Sławników zgubę poprzysięgła, że ledwo Biskup zdołał ujść konno z miasta, którego mieszkańcy mając na czele rodzinę Wrszowców, dopuszczali się teraz jeszcze większych niż dawniej występków i gwałtów. Jeden z braci Sławników, Sobiebor udał się o pomoc do cesarza Ottona III, jako najwyższego zwierzchnika Czech, który wtedy wojował wraz z Bolesławem Chrobrym nad Elbą. Król polski żywił od dawna wielką cześć i miłość dla słynącego z cnót Biskupa Wojciecha, a stąd gotów był wszystko uczynić dla jego rodziny.
Gdy więc cesarz nie śpieszył zaraz z pomocą dla Sławników, Bolesław przyjął Sobiebora w poczet najznakomitszych swoich rycerzy i obsypał go łaskami; lecz dobroć ta monarchy polskiego nie uratowała nieszczęśliwej rodziny św. Wojciecha, ale jeszcze złe powiększyła. Wrszowcy bowiem pod pozorem, że Sobiebor uciekł się do nieprzyjaciela kraju (choć niebawem sam książę czeski szukał przytułku u Bolesława Chrobrego a cały naród czeski błagał jego pomocy), podburzywszy przeciw Sławnikom wielu, napadli ich ziemie, a zniszczywszy je ogniem i mieczem, obiegli zamek Libice; bracia Sławnikowie bronili się dzielnie, ale wkońcu ulegli przemocy. Wrszowcy zdobywszy gród, wymordowali czterech braci świętego Wojciecha wraz z ich żonami, dziećmi i krewnymi; w ten sposób wytracili całą rodzinę. Dowiedziawszy się o nieszczęściu Sobiebor, bawiący przy boku Bolesława, nie miał już teraz dla kogo żądać pomocy, ani poco wracać do kraju, do Czech ojczystych; pozostał też na zawsze w Polsce, gdzie mu król darował mnogie włości. Od tego to brata świętego Wojciecha wywodzi swój początek rodzina Poraitów.
Tymczasem prześladowany Biskup uszedłszy z Pragi, pomnąc na pozwolenie Ojca świętego, że w razie opuszczenia nieposłusznej trzódki może iść tam, gdzie go serce powiedzie, udał się z powrotem do klasztoru w Rzymie, gdzie przez cztery lata w spokoju służył Bogu. Byłby też tu już pewnie pozostał na zawsze, gdyby nie przybycie do Rzymu cesarza Ottona III na koronacyę; z Ottonem, który poznawszy świętego Wojciecha, pokochał go całem sercem i wielbił z całej duszy, przybył Arcybiskup moguncki, metropolita Biskupów praskich; ubolewał on ciągle i żalił się, że święty Wojciech opuścił Pragę, przez co w niej złość i występki coraz bardziej będą wzrastały; a teraz przybywszy do Rzymu, zabiegami swymi to sprawił, że wygnany haniebnie Biskup, słuchający zawsze rozkazów przełożonych, raz jeszcze, na żądanie Papieża, postanowił udać się do niewdzięcznej swej dyecezyi. To sobie przecież uprosił, że mu wolno było wysłać przodem posła do Pragi z zapytaniem, czy go tam chcą mieć swoim Biskupim.
Po koronacyi tedy Ottona III razem z nim i nieodstępnym bratem Radymem, opuścił święty Wojciech Rzym i udał się najpierw do Moguncyi, ulegając gorącym prośbom cesarza, który z każdym dniem coraz więcej kochał i czcił świętego męża. Przez dwa miesiące bawiąc na dworze Ottona, w dzień nauczał jego i dwór cały, noce zaś przepędzał na żarliwej modlitwie i różnych umartwieniach ciała. Stąd też odbył pielgrzymkę do Francyi do grobu świętego Marcina w Tulonie i do grobu św. Benedykta w Floryaku. Nareszcie żegnany z serdecznym żalem przez cesarza, udał się Biskup ku czeskiej granicy, wysławszy naprzód z zapytaniem, czy ziomkowie pragną jego powrotu. Lecz ci zatwardziali grzesznicy odpowiedzieli z urąganiem, że wcale nie pragną go widzieć u siebie. Równocześnie otrzymał wieść o okrutnem wymordowaniu braci swoich z ich rodzicami.
Z zakrwawionem sercem, wzgardzony przez kraj własny, odstąpił od granicy Czech,