nie nie, a Aniołowie zbierali te perły łez matczynych do wieńca wiecznej jej korony.
Dumny i zarozumiały Augustyn, któremu cierpienia i nadzieje kochającej matki stawały się wstrętnemi, tak jak wstrętnem jest światło słoneczne choremu na oczy, powrócił do Kartaginy jako nauczyciel krasomówstwa, a potem postanowił zajaśnieć w Rzymie potęgą zdolności. Stroskana matka oświadczyła mu stanowczo, że wszędzie za nim pośpieszy. Gdy przybyli nad morze, skłamał przed nią Augustyn, że statek dopiero na drugi dzień od lądu odbije, a sam w nocy cichaczem odpłynął, kiedy matka właśnie była na modlitwie. Tego kłamstwa żałował Augustyn później szczerze w pięknej modlitwie: „Okłamałem tak dobrą matkę, kiedy ta za mnie łzy lała i modliła się! A czegóż ona żądała? oto, abyś Ty, Boże, nie pozwolił mi odjeżdżać; ale Ty, Panie, patrząc w przyszłość, nie wysłuchałeś jej próśb. Jej okrzyk boleści wzniósł się ku Tobie, gdy nazajutrz zobaczyła statek, który mnie unosił na pełnem morzu, statek, który mnie wiódł do zbawienia.“
Monika, usłyszawszy później, że Augustyn z Rzymu udał się do Medyolanu, i tam zapoznał się ze świętym Ambrożym, udała się także w tę uciążliwą podróż. Jakże się jednak uradowało stroskane serce matczyne, skoro znalazło syna na korzyść zmienionego i nadto sama usłyszała, że Augustyn zerwał
zupełnie z Manichejczykami! Z nową otuchą błagała Stwórcy, aby dokonał dzieła przemiany usposobienia Augustyna. Udała się do świętego Ambrożego i u niego szukała pociechy, jako też ją znalazła. Jeszcze dwa lata przebyła w wielkiej trosce i zaniepokojeniu, aż do świąt Wielkanocnych w r. 387, w którym to czasie Augustyn przyjął Chrzest święty i to, jak sam powiadał, w wodzie, którą matka jego z ócz przez tak długi
czas wylała.
Osiągnąwszy, do czego tak długo dążyła, skłoniła syna do powrotu do Afryki. W tej podróży towarzyszył jej Augustyn, drugi syn Nawigiusz i liczne grono przyjaciół.
W Ostyi pod Rzymem zniewoleni byli czekać na statek, aby podróż dalej odbywać, gdy Monika naraz zasłabła. Tam w jednej z przechadzek swoich z synem, zasiadłszy przy oknie, rozmawiali o znikomości tego świata i o wiecznej szczęśliwości niebieskiej, a Monika się odezwała: „Nic na świecie już mnie nie raduje i nie wiem, czemu jeszcze tutaj żyję, kiedy wszystko się spełniło, do czego wzdychałam tak długo i czego pragnęłam. Jedynym celem życia mego było, mój synu, widzieć ciebie chrześcijaninem. I otóż Bóg spełnił to życzenie moje, gdyż cię widzę Jego sługą, pogardzającym znikomościami tego świata. Cóż tutaj jeszcze po mnie? Jestem zbyt szczęśliwą, by tu na tym świecie żyć dalej; siałam wśród łez, ale sprzątam
żniwo z prawdziwem uszczęśliwieniem.“
Po tych słowach wzięła syna w objęcia i czule go uściskała. W kilka dni później zakończyła żywot doczesny na rękach wdzięcznego Augustyna, w 56 roku życia swego. Jej ciało święte Papież Marcin V kazał przenieść uroczyście z Ostyi do Rzymu w roku 1430 i odtąd wielkiej ono czci doznaje w kościele świętego Augustyna.
Nie zamykaj tej księgi, Czytelniku, ani nie śpiesz się, aby rozpamiętywać życie innego bogobojnego Świętego, zanim nie spojrzysz głęboko w serce matki i nie rozważysz sobie boleści, jakiej ta Matka święta doznała za życia, albowiem i ciebie urodziła matka wśród boleści, i ty wymawiasz z nabożną ufnością słodkie słowa: „Matko nasza, Kościele święty.“ Boleść matki jest bez wątpienia największą i najwięcej ma w sobie goryczy w cierpieniach tu na ziemi, może dlatego, że i miłość matki jest największą, najsłodszą i najzacniejszą tak dalece, że siły jej i troskliwość słowa wypowiedzieć nie zdołają.
Matka przy całej swej godności jako matka skazaną jest na największe cierpienia na ziemi. Wszelkie boleści dotykające dzieci odbijają się najdotkliwiej w sercu matki; ona największe na świecie przechodzi męczarnie; a ile to łez i umartwień kosztuje ją wychowanie tychże dzieci! Czy syn lub córka mają chociaż przeczucie tych trosk i utrapień, jakich doznaje matka przez pierwsze dwa lata po ich urodzeniu? A jeżeli potem ta czuła matka widzi dziecko, które dopiero co rozkwitało, podcięte chorobą i słabością i umierające, lub ulegające skłonnościom