czas przygotować się do wykładu naukowego.
Kilka razy do roku, a szczególnie w czasie zapust, urządzał procesye z modlitwami i śpiewem do 7 kościołów głównych w Rzymie; w tychże procesyach biało udział do 10 tysięcy ludzi. Aby lud odciągnąć od nie zawsze moralnych publicznych widowisk, urządzał tak zwane Oratorya biblijne ze śpiewami na które lud chętnie uczęszczał. Na wiosnę i latem zabierał młodzież na wycieczki poza miasto, gdzie śpiewano, odmawiano modlitwy i urządzano niewinne zabawy, a w nich Filip brał zawsze żywy udział. Jeszcze w latach podeszłych lubił się otaczać gromadami wesołych chłopców, którzy mu się nigdy nie sprzykrzyli, a których on do wesołości i zabawy zachęcał.
Znaczną część dnia przepędzał w konfesyonale, słuchając spowiedzi, i sam tylko Bóg wie, ile dusz zbłąkanych nawrócił do Boga. Zaufanie posiadał u wszystkich ludzi jak największe, za to nienawiść szatana i jego sług była niepohamowaną; prześladowano go szyderstwem, oszczerstwem, wszelkimi sposobami, na jakie tylko złość ludzka zdobyć się może. Nieprzyjaciele oczerniali go tak dalece przed Kardynałem, wikaryuszem Rzymu, że ten, nie zbadawszy zrazu całego położenia, zakazał mu odprawiać Mszę świętą, głosić kazania i słuchać spowiedzi. Filip zniósł zakaz ten cierpliwie, nawet z weselem, odezwał się tylko: „Jakże dobrotliwym Bóg, kiedy mnie tak poniża!“
Wkrótce nastąpiło cofnięcie niesłusznego zakazu a jeden z prześladowców tak się przekonał o świętobliwości Filipa, że go na kolanach błagał o przebaczenie, publicznie oszczerstwa nań rzucane odwołał i stał się jego uczniem. W taki sposób uświętobliwił się Filip, a z nim Rzym, który go czcił jak swego Apostoła.
Serce jego z biegiem lat tak się stało wrażliwe i miękkie, że później nie mógł już po kościołach miewać kazania, albowiem, skoro wspomniał o miłości Boga, o Męce Pańskiej, zaraz strumienie łez ciekły mu z oczu. Gdy stojąc przy ołtarzu, podniósł ręce do Nieba przy Podniesieniu, długo ich nie mógł spuścić, a przy ofiarowaniu Ciała i Krwi Pańskiej wpadał w zachwycenie, które długo się przeciągało. Nie dziw, że wszyscy go ogólnie czcili jak Świętego już nawet za życia.
Wielkiej jego roztropności Francya zawdzięcza, że pozostała katolicką. Król Henryk IV, który był zrazu kalwinem, został katolikiem. W czasie wojny domowej powtórnie został kalwinem, a potem znów wrócił na łono Kościoła katolickiego i prosił o odpuszczenie grzechów. Papież Klemens VIII za radą większej liczby Kardynałów nie chciał ani królowi, ani duchowieństwu francuskiemu odpuścić. Filip bystrem okiem dostrzegłszy, że taka odmowa popchnie króla wraz z duchowieństwem w objęcia kalwinizmu i narazi kraj francuski na wojnę domową, kilka dni spędził na modlitwie i postach z Baroniuszem, który był spowiednikiem Papieża, prosząc Boga o oświecenie. Nad ranem dnia trzeciego oświadczył Filip rozpromieniony