nie jego z wszelką usilnością domagali się, aby Medardowi powierzono to samo Biskupstwo. Miał więc odtąd dwa Biskupstwa i te przez 500 lat pod władzą jednego Biskupa z sobą były złączone.
Była naówczas część jedna dyecezyi Tournay — Flandrya — jeszcze zamieszkałą przez pogan. Medard, jakkolwiek już w wieku podeszłym, pośpieszył do nich i głosił im Ewangelię świętą. Z razu były owoce jego pracy małemi, a cierpienia i starania wielkiemi. Wielkie też znosił prześladowania, a nawet był w niebezpieczeństwie życia, z którego Bóg go wszakże ocalił. Święty Biskup nie ustawał w tej pracy i miał tę pociechę, że ów lud przyjął wiarę chrześcijańską.
Nie można też tu pominąć milczeniem następującego zdarzenia: Wojsko króla Klotara splondrowało całą ową okolicę i ograbiwszy mieszkańców, zabrało łupy na wozy, aby je uwieźć. Atoli zwierzęta pociągowe z miejsca ruszyć nie chciały i przez trzy dni żołnierze wszelkich próbowali wysiłków, które nic jednak nie skutkowały; poznali więc teraz, że to kara Boska i prosili Medarda o pomoc. Gdy następnie przyrzekli oddanie łupów, stosownie do nakazu Medarda, konie niezwłocznie z miejsca ruszyły. Po nawróceniu Flandryi wrócił Medard do swego Biskupstwa w Noyon, gdzie go już oczekiwała królowa Radegunda, wypędzona przez króla Klotara.
Medard prośbami tejże królowej zniewolony, odebrał od niej śluby zakonne i on to przyczynił się do tego, że Radegunda została świętą.
Niezadługo potem zachorował Biskup śmiertelnie; naonczas to miłość dyecezyan do niego objawiła się w całym blasku. Troska i niepokój o drogie życie ukochanego Pasterza przepełniały wiernymi i nabożnymi kościoły, w których błagano Boga o jego wyzdrowienie. Pan Bóg atoli wiernemu słudze nie chciał już przedłużać czasu, który go dzielił od nagrody wiecznej szczęśliwości i zabrał go do Siebie w roku 545. W trzy godziny przed śmiercią zabłysło dużo świateł przy jego łożu i te błyszczały tak długo, dopóki trwało jego mocowanie się ze śmiercią. Cały kraj Franków opłakiwał śmierć jego, a Bóg licznymi cudami przy grobie jego wsławił Świętego. Król Klotar kazał święte ciało jego złożyć w drogiej trumnie, ozdobionej złotem i klejnotami, a sam dopraszał się zaszczytu, aby mu było wolno razem z księżmi nieść tę trumnę do Soissons, gdzie ją złożono na wieczny spoczynek.
Na cześć świętego Medarda od czasu jego działania, aż do wielkiej rewolucyi francuskiej, tj. do roku 1789 odbywało się corocznie w wielu okolicach Francyi, a szczególniej w Salancyi święto róż, i to w dniu 8 czerwca. On sam, będąc panem w Salancyi to święto zaprowadził. Przy ustanowieniu tejże uroczystości miał św. Medard myśl zachęcania i zniewalania płci niewieściej do czystości obyczajów. Aby młodzież żeńską skłaniać do zachowania czystości dziewiczej, rozporządził, że rok rocznie ta dziewica otrzyma wieniec z róż i dwanaście talarów — naówczas wielka suma pieniędzy — która odznaczy się najwięcej pobożnością, moralnością i czystością obyczajów. Warunkiem do otrzymania tej nagrody czystości było, aby nie tylko sama dziewica, ale i jej cała rodzina nie ulegała żadnemu zarzutowi moralności. Rozporządzenie to przez wiele stuleci przynosiło błogie owoce i przez tyle set lat, odkąd zwyczaj ten panował, nie zdarzył się w Salancyi u niewiast ani jeden przypadek niemoralności.
Uroczystość ta odbywała się w sposób następujący: Gmina przedstawiała dziedzicowi majątku Salancyi trzy dorosłe córki pochodzące z czcigodnych rodzin jako najuczciwsze i najcnotliwsze ze wszystkich dziewic w osadzie. Dziedzic wybierał jednę z nich na królowę róż i kazał jej nazwisko ogłosić publicznie z ambony, aby wszyscy mogli osądzić, czy ten wybór był sprawiedliwym i bezstronnym. Jeśli nie nastąpił żaden protest, wtedy 8 czerwca odbywała się koronacya tejże królowej róż. O godzinie 2 po południu udawała się królowa róż w białej sukni, z gładko zaczesanemi i w tył zapuszczonemi włosami do pałacu Salancyi w towarzystwie rodziców i 12 biało ubranych dziewic, jako też tyluż w świąteczne szaty przybranych młodzieńców z muzyką