dni później za nadejściem wiadomości o śmierci świętego Franciszka, z czego wyrozumiał, iż Święty miał od Mistrza swego czas swej śmierci objawiony.
Owo miejsce, gdzie miał misyę odprawiać, było tylko o dziesięć godzin drogi odległe, ale droga była bardzo przykra, zwłaszcza w porze zimowej. Zaskoczony nocą musiał spocony i studzony nocować w rozwalonej jednej szopie na polu i tu się nabawił śmiertelnej choroby.
Do onego miasteczka przybył 24 grudnia, a nosząc już śmierć w sercu, zaraz począł miewać nauki i słuchać spowiedzi do późnej nocy. W Boże narodzenie, mimo słabości, trzy powiedział kazania, a z konfesyonału przez cały dzień nie wychodził. Toż czynił i w uroczystość św. Szczepana. Słuchając spowiedzi naprzeciw otwartego okna, omdlał raz i drugi, że go z kościoła musiano zanieść na plebanię i w łóżko położyć. Czując blizką śmierć, wyspowiadał się z całego życia, i z wielkiem nabożeństwem przyjął Ostatnie Sakramenta. Cierpiąc nieznośne boleści, chciał być sam na sam z Bogiem swoim, i prosił, by go zaniesiono do obory, gdzieby mógł na słomie umrzeć. Ostatniego grudnia wieczorem zbliżał się koniec. Ustawicznie był zapatrzony w swój krzyżyk, który brał z sobą na misyę, a na obliczu rozlany był spokój niebiański. Kilka minut przed północą ukazał mu się Pan Jezus z Najświętszą Matką w chwale niebieskiej, poczem wpadł w zachwycenie, a przyszedłszy do siebie rzekł do brata zakonnika: „O bracie mój, co za szczęście! Widzę Jezusa i Maryę, który mnie raczył nawiedzić i chce zabrać do chwały Swojej.“ Złożył ręce na krzyż, wzniósł oczy w Niebo i głośno powtarzał: „Panie Jezu, Zbawicielu mój, oto duszę moją oddaję w ręce Twoje“ — zasnął słodko i dusza uleciała do Boga.
Zaledwie zamknął oczy, aż wszędzie dał się słyszeć krzyk żałosny: Święty umarł! Niezliczone mnóstwo ludu zbiegło się, by po raz ostatni oglądać świętego Misyonarza. Pochowano go w kościele przy wielkim ołtarzu, i już w dzień pogrzebu lud oddawał mu cześć jako Świętemu. Liczne cuda działy się na grobie jego, i rok w rok przychodzili z najdalszych stron pielgrzymi do grobu, prosząc Świętego o przyczynę u Pana Boga. Do Papieża Klemensa XI dwudziestu dwu Arcybiskupów i Biskupów pisało prośbę o kanonizacyę: „Jesteśmy świadkami, że u grobu świętego Jana Franciszka Regis ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą, głusi słyszą, niemi mówią, a sława tych cudów rozeszła się do wszystkich narodów.“ W roku 1737 kanonizowany jest ten Święty na prośby królów francuskich i hiszpańskich i duchowieństwa francuskiego.
Uznaj Czytelniku, jak wielkie znaczenie mieć musi dusza człowieka, kiedy św. Franciszek tyle sobie zadawał pracy i starań, aby ją u niejednego bliźniego ocalić od potępienia wiecznego. Całe swoje życie wystawiał się na troski i umartwienia, aby własną duszę tak przygotować, iżby była godną oglądać Zbawiciela w Niebie. A ty cóż czynisz, aby duszę ratować od potępienia? Prawda, że nie każdy z nas może kazać i spowiedzi słuchać, ale czyż nie każdy może pielęgnować bliźnich w chorobie lub ubogim dawać jałmużnę?
Nie każdy z nas może misye odprawiać, ale za to każdy może naśladować świętego Franciszka w jego łagodności, pokorze, czystości serca, a przedewszystkiem w miłości i ufności w Boga.
Najpewniejszym środkiem do osiągnięcia tego celu jest cześć Sakramentu Ołtarza i częste przystępowanie do Stołu Pańskiego.
Dokądkolwiek się udasz w drodze życia twego, a znajdziesz kościół, nie omijaj go, ale wstępuj doń chętnie i tam przed Ołtarzem wielkim uklęknij chociaż na chwilę, wzbudź w sobie szczerą pobożność i zmów modlitwę, tudzież rozważaj tajemnice tego świętego Ołtarza. Wkrótce uczujez, jak błogie uczucie wieje z serca twego, jak miłość do Jezusa Chrystusa będzie się wzmagać, a pogarda dla znikomości świata doczesngo. Zaczerpnij tylko raz tego błogiego uczucia, a przekonasz się, jak ci słodko będzie żyć tak nadal aż do końca życia twego.
Boże, któryś świętego Franciszka, Wyznawcę Twojego, obdarzył przedziwną mi-