rował. A odpowiedziawszy, rzekł im: Szedłszy, odnieście Janowi, coście słyszeli i widzieli: iż ślepi widzą, chromi chodzą, trędowaci bywają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli powstają, ubodzy Ewangelię przyjmują. A błogosławiony jest, którykolwiek się nie zgorszy ze Mnie.
„A gdy odeszli posłowie Janowi, począł Jezus o Janie mówić do rzeszy. Cóżeście wyszli na puszczę widzieć: trzcinę, która się od wiatru chwieje? Ale coście wyszli widzieć: człowieka w miękkie szaty obleczonego? Oto, którzyście wyszli widzieć i Proroka? Zaiste, powiadam wam, i więcej, niż Proroka. Ten jest, o którym napisano jest: Oto posyłam Anioła mego przed obliczem twojem, który zgotuje drogę twoją przed tobą. Albowiem powiadam wam: Większy między narodzonymi z niewiast Prorok nad Jana Chrzciciela żaden nie jest. Lecz, który mniejszym jest w Królestwie Bożem, większym jest, niźli on.[1]
Taką pochwałę oddał Janowi sam Pan Jezus.
O końcu świętego Jana opowiadają Ewangeliści.
„Herod tetrarcha pojmał Jana i związał i wsadził do ciemnicy, dla Herodyady, żony brata swego. Bo mu Jan mówił: Nie godzi się jej mieć tobie. A chcąc go zabić, bał się ludu, albowiem mieli go jako Proroka, a Herodyas czyhała nań. A gdy był dzień po temu, Herod dnia narodzenia swego sprawił wieczerzę panom i tysiącznikom i przedniejszym Galilei. A gdy weszła córka onej Herodyady, i tańcowała, i spodobała się Herodowi, i społu siedzącym, i rzekł król dziewce: Proś mię, o co chcesz, a dam tobie. I przysiągł jej, iż o cokolwiek prosić będziesz, dam ci, by też połowicę królestwa mego. Która wyszedłszy, rzekła matce swej: Czego mam prosić? A ona rzekła: Głowy Jana Chrzciciela. I gdy weszła zaraz ze skwapliwością do króla, prosiła, mówiąc: Chcę, aby mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. I zasmucił się król, ale dla przysięgi i dla społu siedzących nie chciał jej zasmucić. Ale posławszy kata, rozkazał przynieść głowę jego na misie. I ściął go w więzieniu, i przyniósł głowę jego na misie, i oddał ją dziewce, a dziewka oddała ją matce swojej. Co usłyszawszy uczniowie Janowi, przyszli i wzięli ciało jego, i położyli je w grobie.[2]
Czemu Jan święty w więzieniu? Pan Bóg wybrał go na to, ażeby jako drugi Eliasz wystąpił i serca ludzkie na przyjście Zbawiciela przysposobił. Więc było potrzeba, aby opowiadał pokutę, gromił grzechy. Ale kaznodzieje pokuty nie podobają się światu, a już najmniej mocarzom. Król Herod żył w kazirodztwie, bo z żoną brata swego. Dnia jednego stawa przed nim kaznodzieja z nad Jordanu, stawa święty Jan, nieustraszonem sercem rzecze do króla: „Nie wolno tobie mieć żony brata twego.“ Na te słowa stary grzesznik zawrzał srogim gniewem, kazał Jana świętego pojmać i wtrącić do więzienia.
Jan święty padł ofiarą wiernego spełnienia obowiązku. Gdyby był milczał, czekały go zaszczyty na dworze królewskim. Ale Jan święty znał swą powinność, rzekł: „Nie wolno“ i więzienie przeniósł nad względy królewskie.
Co spotkało świętego Jana, dzieje się po wsze czasy. Gdy pasterz w parafii głosi prawdę Ewangelii, mówi do pysznych, do nieczystych, do pijanic: „Nie wolno“, nieraz więc spotyka na niewdzięczność, prześladowanie. Ale darmo: za przykładem Jana świętego trzeba spełnić obowiązek, chociażby spotkały i zelżywości, prześladowanie, śmierć.
Jan święty siedzi w podziemnym lochu — w strasznem więzieniu warownego zamku, który się zwał Macherus. A jednak nie narzeka, nie skarży się na Boga, nie złorzeczy Herodowi — w pokorze poddaje się woli Bożej.
Jan św. uczy, jak się zachować należy wobec utrapień i dopustów Bożych. Życie nasze tu na ziemi nie może być bez krzyżów. Na każdej ścieżce czekają nas smutki, dolegliwości, utrapienia. Kto wolen od krzyża?
Wspomnij na świętego Jana w więzieniu i nie żal się na Boga, nie gniewaj na ludzi, ale mów z Prorokiem: „Właśnie to jest choroba moja, będę ją nosił.“
Jan święty ściągnął na siebie gniew króla. Czy Herod przebaczy mu ono: „Nie wol-