Obfite dary, które później mu zewsząd znoszono, spowodowały Gwalberta do zaprowadzenia nowego porządku rzeczy. Odtąd braciszkowie (laicy), różniący się nieco ubiorem od właściwych księży i nie zobowiązani do przestrzegania tak ścisłego milczenia, mieli się trudnić gospodarstwem domowem, co też i inne zakony również zaprowadziły. Sława świętobliwego żywota zakonników Wallombrozy, których zakon potwierdził w roku 1070 Papież Aleksander II, ściągała do nich wielu Biskupów i książąt. Pierwsi pytali o radę, jak należy podupadające klasztory ożywić nowym duchem, drudzy dawali dobra i włości na zakładanie nowych. W ten sposób wkrótce założono 12 klasztorów, istniejące już przyjęły reformę i przystąpiły do Kongregacyi, która pod rządem Papieża Innocentego III liczyła 60 klasztorów i dała Kościołowi 12 Kardynałów, około 40 Biskupów, przeszło stu autorów i kilku świętych i błogosławionych Mężów.
Działalność Gwalbcrta sięgała daleko poza mury klasztorne. Zakładał on szpitale dla kalek i chorych, pracował nad poprawą życia kapłanów, wykorzenieniem świętokupstwa i upiększeniem nabożeństwa. Nadto jaśniał taką pokorą, że nie chciał przyjąć nawet niższych święceń. Lud zwykł był mawiać: „Jeśliś ciekaw wiedzieć, kto jest Opatem w Wallombrozie, to uważaj, który z tamtejszych mnichów najpokorniejszy, najcierpliwszy i najpobożniejszy.“ Licząc lat 88 sięgnął po koronę niebieską dnia 12 lipca 1073. Zakonnikowi temu, znanemu z cudów zdziałanych za życia i po śmierci, przyznał Papież Celestyn III w roku 1193 cześć powinną Świętym Pańskim.
Z powyższego żywotu podaje się nauka o miłości nieprzyjaciół.
Miłość nieprzyjaciół jest przykazaniem Bożem. Już w Starym Zakonie przykazał Bóg odpuszczać urazy i w potrzebie ratować nieprzyjaciela. Nie szukaj pomsty, ani pamiętać będziesz krzywdy sąsiadów twoich. Gdy upadnie nieprzyjaciel twój, nie wesel się, a z upadku jego niech się nie raduje serce twoje. Jeżeli łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeżeli pragnie, daj mu się wody napić.
Toż nakazuje i Ewangelia. Pan Jezus nauczał: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, co was przeklinają, a módlcie się za tych, którzy was potwarzają.
Tak nauczają i Apostołowie Pańscy.
To przykazanie wielkie; Bóg nie przyjmie ofiary żadnej od tego, kto się z nieprzyjacielem nie chce pojednać. Obrazi nas kto, toć nie jesteśmy obowiązani iść i prosić o przebaczenie, ale mamy obowiązek przebaczyć.
Bez miłości nieprzyjaciół Pan Bóg nie odpuści grzechów. Raz na zawsze jest wyrok Jezusowy: Jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz niebieski nie odpuści wam. Kto nie chce darować nieprzyjacielowi, choć ten stara się pojednać, temu i Bóg nie odpuści, choćby zresztą za grzechy swoje łzy ogniste wylewał, choćby się spowiadał, choćby surowo pościł, choćby się do krwi dyscyplinował, choćby głowę swoją posypał popiołem. Takiego człowieka Bóg nie może uznać i przyjąć za syna.
Powie kto: „To przykazanie nad moje siły.“
Niewątpliwie to przykazanie sprzeciwia się bardzo naszemu przyrodzeniu, naszym skłonnościom; ale od czego łaska Boża?
Już u pogan znajdujemy wzniosłe tej miłości przykłady. Niejaki Focyon, słynny wódz, skazany od ziomków na śmierć, syna swego zaklinał, żeby im tego nie pamiętał.
Chrześcijanie odbierają osobną łaskę do łatwiejszego wypełnienia tego przykazania. Odkąd Pan Jezus rozpięty na krzyżu odpuszczając modlił się za nieprzyjaciół Swoich, odtąd miliony i miliony szły za Jego przykładem, i oni odpuszczali.
Ktokolwiek mówisz, że nie możesz odpuścić, spojrzyj na Jezusa, spojrzyj na Świętych.
W nagrodę za tę miłość nieprzyjaciół Wiara obiecuje najpierw odpuszczenie grze-