W domu uściskał Alfonsa serdecznie i przeprosił go za to, że się opierał jego powołaniu do stanu duchownego.
Alfons z bólem serca widział moralne zaniedbanie ludu i nieuctwo jego w rzeczach dotyczących wiary, mianowicie po wsiach, i powziął zamiar założenia kongregacyi duchownej, której zadaniem miało być zapobieżenie złemu. Wśród łez, postów, ćwiczeń pokutnych, narad z Biskupami i uczonymi mężami dojrzała owa myśl jego. Gdy jednak przystąpił do jej urzeczywistnienia, doznał tysiącznych przeszkód, mianowicie od strony ojca, który go błagał ze łzami, aby go na stare lata nie opuszczał. Alfons ukląkł przed nim i trzymając przed nim krucyfiks, rzekł: „Ten mnie powołuje do pracy, podjąć ją winienem, niechaj tobie i mnie Bóg dopomoże.“ Po tych słowach pożegnał ojca; ostatnia i najboleśniejsza walka trwała tylko trzy godziny.
W roku 1732 zamieszkał w Scali w lichym domku z dziesięciu kapłanami i trzema braciszkami, aby odbywać misye dla najniższych i najwięcej zaniedbanych warstw ludu. Tymczasem ostygła ochoczość i dobra wola jego towarzyszów tak szybko, że wszyscy go opuścili, oprócz dwóch; było to srogim ciosem dla Alfonsa. Przeciwnicy szydzili z niego, mówiąc, że daremne są jego wysilenia i że Pan Bóg jego usług nie potrzebuje. Na to odpowiedział: „Tak jest, On mnie nie potrzebuje, ale ja Jego, i mam nadzieję, że mi dopomoże.“ Nie omylił się w nadziejach swych; niezadługo bowiem zgromadziła się około niego tak spora gromadka zacnych i gorliwych księży, że nie tylko nie przerwał misyi, ale założył dwa nowe domy. Towarzystwu temu nadał nazwę „Kongregacyi Zbawiciela świętego“ (Redemptorystów), a oddawszy je pod opiekę Najświętszej Panny, nadał mu regułę, którą zatwierdził Papież Benedykt XIV w roku 1749. Odtąd poczęło się błogie działanie nowego zakonu, obfitującego w jak najzbawienniejsze skutki. Duszą zgromadzenia był przez lat 30 jego założyciel i zajmował się niem gorliwie i czynnie.
Upodobało się Bogu włożyć na jego barki nowe brzemię księcia Kościoła. Papież Klemens XIII mianował go Biskupem dyecezyi św. Agaty. Ze szczerym przeto smutkiem pożegnał Alfons braci zakonnych i zasiadł na Stolicy Biskupiej. Objeżdżając ustawicznie dyecezyę, miewał kazania, czuwał pilnie nad wykształceniem księży, pisał dzieła teologiczne, piastował godność zwierzchnika Zakonu, a oprócz tego odmawiał codziennie z domownikami pacierz dzienny, wieczorny i Różaniec św.
Niezwykłe owe wysilenia, jako brzemię lat i cierpienia bolesne złamały siły jego. Dwóch Papieży po sobie prosił o zwolnienie z urzędu Biskupiego, ale Klemens XIII odpowiedział mu: „Imię i sława twoja starczy do zawiadywania dyecezyą“, a Klemens XIV: „Jedna modlitwa twoja na łożu cierpienia zmówiona, więcej korzyści przyniesie twym owieczkom, aniżeli dziesięć wizytacyi dyecezyalnych.“ Poddał się Alfons woli Bożej i czynił, co mógł, mimo sił upadających. Tedy owedy wchodził jeszcze na