Za czasów panowania Papieża Liberysza (352—363), żył w Rzymie mąż zacnego rodu, bogobojny i bardzo majętny, imieniem Jan. Miał on za żonę niewiastę szlacheckiego pochodzenia, odznaczającą się wysokiemi zaletami i pobożnością. Ponieważ para ta była bezdzietną, postanowiła przeto Najświętszą Pannę uczynić spadkobierczynią ogromnego majątku. Chodziło tylko o to, jak tego dokonać.
Stało się tedy, iż w nocy dnia 4 sierpnia, a zatem w najskwarniejszej porze roku, ukazała się we śnie pobożnym małżonkom Dziewica święta, oświadczając, że zapis przyjmuje i pragnie, aby na cześć Jej wystawili kościół na wzgórzu eskwilińskiem. „Miejsce — dodała — na którem macie wystawić świątynię, poznacie po tem, że rano będzie pokryte świeżo spadłym śniegiem.“ Obudziwszy się małżonkowie, wielce się zdziwili, że mieli jeden i ten sam sen i uradowani pobiegli do Papieża Liberyusza, aby mu to zdarzenie opowiedzieć. Opowiadanie ich uderzyło Ojca św. tem więcej, że i on sam miał zeszłej nocy to samo objawienie. Zgromadziwszy przeto całe duchowieństwo, udał się wraz z parą małżeńską i ogromnym tłumem ludu do pomienionego wzgórza, a ujrzawszy całą jego powierzchnię popruszoną świeżo spadłym śniegiem, zaintonował głośno Hymn na chwałę Boga i Najświętszej Matki, w czem mu całe duchowieństwo i zebrane rzesze ludu wtórowały. Niezadługo atoli stał się cud drugi; śnieg bowiem wkrótce stopniał, zostawiając tylko najgłówniejsze linie i zarysy rozmiarów, w jakich rzeczona świątynia miała być wystawioną.
W kilkanaście lat potem stanęła okazała Bazylika pod wezwaniem „Najświętszej Maryi Panny Śnieżnej.“ W niej codziennie się gromadzi lud rzymski, aby w gorących modłach błagać przeczystą Dziewicę o wstawienie się do Zbawiciela; do niej zbiegają się po dziś dzień pielgrzymi z całego świata, aby uczcić Matkę Bożą i złożyć w Jej święte ręce brzemię trosk i utrapień swoich. Widać, że się Zbawicielowi podobała cześć oddawana w tym kościele świętej Bogarodzicy, gdyż zliczyć nie podobna łask wszystkich, jakich wielbiciele Maryi Panny doznali, skoro nabożeństwo ich było szczerem, a modlitwa gorąca. Wspaniała ta świątynia i z tego względu zasługuje na uwagę, że jest w niej pełno arcypięknych pomników, wystawionych przez czcicieli Matki Bożej. Do nich należy przedewszystkiem zaliczyć kosztowne obrazy mozaikowe, umieszczone w sklepieniu chóru kościelnego. Kazał je sprowadzić Papieź Sykstus III w celu uwiecznienia radości, jaką przejęty został cały świat chrześcijański na cześć potępienia kacerstwa Nestoryusza i przyznania na powszechnym Soborze w Efezie roku 431 czci Maryi jako „Bogarodzicy.“ Drugą pamiątką gorącej miłości i uwielbienia Najśw. Panny w tej świątyni jest grube wyzłocenie sklepienia kościelnego, dokonane z rozkazu królewskiej rodziny hiszpańskiej pierwszym złotem, jakie przywieziono do Hiszpanii po świeżem odkryciu Ameryki. Najcenniejszym atoli klejnotem, zdobiącym kościół, jest święty Żłóbek, w którym niegdyś w Betleemie złożono nowonarodzonego Syna Bożego. Znajduje się on w kaplicy Sykstyńskiej i przechowywanym bywa pod ołtarzem kaplicznym pod posadzką. Zrobiony jest z prostego, zaledwie z grubszego ociosanego drzewa i ujęty w misternie zdobioną srebrną skrzyneczkę, ofiarowaną przez jednego z królów hiszpańskich. Tylko w dzień Narodzenia Pańskiego i w czasie oktawy tej uroczystości wystawiają tę relikwię na cześć publiczną. Ileż to milionów ludzi modliło się już przed tym tronem przedwiecznego wraz ze świętym Bernardem: „O Jezu mój, im mniejszym się okazujesz w Swem Człowieczeństwie, tem większym w miłości; im więcej się dla mnie poniżasz, tem godniejszym jesteś mej miłości.“
W miejsce moralnej nauki, jaką zazwyczaj na tem miejscu kładziemy, wspomnijmy tu jeszcze o jednej pamiątce tego kościoła, zasługującej na uwagę. Jest nią zamurowana brama, znajdująca się na prawo od głównego wejścia, oznaczona napisem o złotych głoskach: „Leo, Pius... otworzył mnie w roku... Leo, Pius... zawarł mnie w roku... Bramę tę zowią powszechnie Bramą świętą, a to z następującego powodu: