rownym przebywał, a lód nagle się łamiący łódź pogrążał, Hozyusz oczy do nieba podniósłszy zawołał: „Chryste! o rzecz Twoją idzie, ratuj nas!“ a tak cudownie z innymi ocalał. Na owym Synodzie jednych w wierze chwiejących się utwierdził, drugich do obrony Kościoła katolickiego zachęcił, podawszy naprzód bardzo uczone i mocne pismo Arcybiskupom i Biskupom, a wkońcu inną książkę pod tytułem „Wyznanie chrześcijańskie“ jako przeciwstawienie niegdyś wydanego od heretyków wyznania Augsburskiego.
Alojzy Lippoman, Biskup weroneński i Nuncyusz Apostolski pod te czasy bawiący w Polsce, doniósł do Rzymu apostolskie zabiegi Hozyusza około wiary katolickiej i dlatego Ojciec święty Paweł IV wezwał go do siebie, żeby się był z nim o sposobach naradził, którymi by tak wielkiej zgubie dusz w herezyę uplątanych mogło się zabieżeć. Słyszał Papież jego żarliwe około trzody Chrystusowej rady i umyślił go Kardynałem uczynić, ale śmierć zamysły jego zbiła. Nastąpił na Apostolską Stolicę Pius IV; ten Hozyusza do Ferdynanda cesarza i Maksymiliana króla czeskiego Nuncyuszem swoim wysłał, gdzie na tych mocarstwach trzy lata pracował i nakoniec to na nich wymógł, że pozwolili, aby przerwany Sobór Trydencki był znowu zebrany i ukończony.
Papież tem ucieszony, Hozyuszowi Kardynalski kapelusz posłał do Wiednia a wkrótce go legatem swoim i prezydentem na tenże Sobór naznaczył i ogłosił. Z jaką zaś sławą imienia polskiego tam obstawał Hozyusz, trudno wypowiedzieć, to się jednak słusznie mówić może, że wielka część szczęśliwego powodzenia tego Synodu jemu się i jego zabiegom przypisać powinna. Na początkach samych przybycia jego do Trydentu, zapadł był na ciężką niemoc, w której gdy mu tak lekarze jako inni ojcowie radzili, aby jadł mięsne potrawy, nie dał się na to namówić. Janowi Ocieskiemu pod te czasy kanclerzowi koronnemu, który go do tego listem nakłaniał żeby był na Synodzie wyjednał dla Polski pozwolenie jedzenia z nabiałem w dni postne, żadną miarą tego się podjąć nie chciał i mądrym listem dobrze mu zapłacił.
Gdy szczęśliwie przy serdecznem staraniu Hozyusza doszedł święty Sobór Trydencki do skutku, przyłożył nie mniej i do tego pracy, aby od państw chrześcijańskich był przyjęty i zachowany. Niezliczoną moc listów mądrych względem tego do cesarza rzymskiego, królów i książąt, do ich konsyliarzów pisał i rozsyłał. A że przeciw niemu wielki gwar ze strony panów trącących w Polsce herezyą powstał, że długo nie mieszkał w ojczyźnie i od jej usług oddalił się, więc pisał do Papieża, prosząc o pozwolenie, aby do swej dyecezyi powrócił. Zezwolił na to Ojciec św. i listownie za podjęte dla Kościoła Bożego prace z wdzięcznością mu podziękował.
Powróciwszy zaś Hozyusz do ojczyzny naprzód wszystkie siły swoje łożył, aby w dyecezyi warmińskiej (do której już heretyckie powietrze z blizkich Niemiec zaszło) to wszystko było wykonano, co na powszechnym Synodzie Trydenckim świętobliwie było postanowione, w czem trudności wielkie z niebezpieczeństwem życia zażył. Lecz to wszystko zwyciężył i sam do zhukanych w Brunsberdze swoich owiec zjechawszy, prawdę im wytykał i fałsze hydził, pomagali mu do tego sprowadzeni od niego z Włoch Księża Jezuici, choć i kamieniami i błotem na nich rzucano i inne pogardy im wyrządzano. A chociaż w pomienionem mieście upór heretycki zatwardził serca, przecież Hozyusz nie ustawał w gorliwości swojej za wiarę, a w Elblągu choć wzburzone na siebie zastał miasto, jednak gorącemi słowy wielu z drogi nieprawości i błędu do uznania prawdy katolickiej przyprowadził.
Najcięższy miał Hozyusz na sercu żal z tego, że heretycy Zygmunta Augusta króla zdradliwie podchodzili, iż choć był katolikiem, jednak i rad słuchał nowinek heretyckich i skutecznie się im nie zastawiał. Więc go Hozyusz o to i publicznie napominał, aby swojem pobłażaniem nie dał się krzewić złemu, a choć dziwnie śmiałe były Hozyusza słowa, Duch Boski który przezeń mówił, to sprawił, że się nań król nie gniewał i owszem mu dziękował, że nie pochlebnie z nim idzie i raz do niego rzekł: „Czyń jakoś zaczął, i opowiadaj mi wolę Boską; wiem że nikomu nigdy nie pochlebiłeś i dla zbawienia mego mówisz, cokolwiek mówisz.“
Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0810
Ta strona została skorygowana.