Niezmierna ta praca utrudzała wprawdzie młodego Opata, wszakże nie życzył sobie innego wypoczynku nad przechadzkę po samotnym lesie, gdzie w cieniu szumiących jodeł zatapiał się w myślach o Bogu, wołając: „O błoga samotności, o samotna błogości.“
Sława Bernarda rozeszła się i rozbrzmiewała po wszystkich krajach i połowa Europy słysząc o jego mądrości i dzielności ducha, zasięgała jego rady. Udawali się do niego świeccy i duchowni, królowie i Papieże, książęta i Biskupi, powierzając mu najtrudniejsze i najzawikłańsze sprawy.
Smutek i strapienie panowało wtedy w świecie chrześcijańskim. Poparty bowiem przez przemożne stronnictwo Anaklet II, strąciwszy ze Stolicy Piotrowej prawowitego Papieża Innocentego II, siał ziarno niezgodny i wzniecał krwawe rokosze. Dobrze myślący przywołał tedy Bernarda z cichego ustronia, a zacny Opat przebiegł całe Niemcy, Francyę i Włochy i piorunującą wymową i wznawiającymi się codziennie cudami przy chorych, kalekach i zatwardziałych grzesznikach tyle dokazał, że Innocentego II wszędzie jako prawowitego Papieża uznano i wszędzie spokój przywrócony został. Podróże jego podobne były do tryumfalnego pochodu; z okolic na milę i więcej odległych zbierał się lud na uroczyste jego przyjęcie; wszyscy pragnęli go widzieć, słyszeć, ucałować stopy jego, a wszelki opór jego, ażeby się uchylić od tych zaszczytów, był nadaremnym. Szczęśliwszym jednakże był w swych stanowczych wymówieniach się od kościelnych godności, jakie nań zlać chciano; będąc znowu wolnym, wrócił wkrótce do swej ubożuchnej, ulubionej celi.
Około tego czasu nadeszła ze Wschodu złowroga wiadomość o zdobyciu twierdzy Edessy przez Saracenów i niebezpieczeństwie grożącem Jerozolimie; Papież Eugeniusz III polecił tedy Bernardowi, ażeby zachęcał do nowej wyprawy krzyżowej. Święty Opat usłuchał rozkazu i kazaniami, które prawił, wzbudził w całej Francyi niezmierną ochoczość do świętej wojny. Trudniej poszło mu jednak w Niemczech, gdzie się srożyło prześladowanie żydów. Sam cesarz Konrad III nie miał wielkiej chęci uczestniczenia w wyprawie, ale na usilne prośby Bernarda zwołał sejm do Spiry. Bernard udał się tamże przez Szwajcaryę i zdziałał w drodze liczne i wielkie cuda. W Spirze przyjęto go ze czcią i uwielbieniem, niezliczone tłumy ludu towarzyszyły mu przez wystrojone wieńcami i kwiatami ulice do kościoła katedralnego, gdzie nań czekał cesarz, legaci Papiescy i książęta rzeszy niemieckiej. Gdy wchodził do świątyni, duchowieństwo zaintonowało hymn „Witaj Królowo“, którego nuta tak rozrzewniła Bernarda, jako gorącego czciciela Maryi, że przy końcu hymnu potężnym głosem zaśpiewał: „O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryo!“ Potem tak serdecznie przemówił do zgromadzonych i tak żarliwie zachęcał ich do świętej walki, że cesarz na cały głos się rozpłakał i krzyż sobie na piersiach przypiął; za jego przykładem poszli książęta i hrabiowie. Przy wyjściu z kościoła wziął sam cesarz Świętego na bar-