Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0920

Ta strona została skorygowana.

dla nich odzież i żywność, uczył wiary i modlił się razem z nimi. Na ścianie zawieszał wielki obraz, przedstawiający w żywych barwach obraz ukrzyżowanego Pana Jezusa, z którego pięciu ran Krew obficie sączyła. Krew tę zbierał w wielką miednicę kapłan, aby nią ochrzcić klęczącego obok Murzyna. Na przodzie stało z rozjaśnioną twarzą kilku Murzynów, którzy już odebrali Chrzest św.; w tyle widać było innych, nie chcących chrztu, z ponurą twarzą, otoczonych przez złe duchy. Piotr uczył Murzynów przed tym obrazem, jak się żegnać, jak mają mówić „Ojcze nasz“ i „Zdrowaś“ i opisując im w prostych słowach dobroć Pana Boga, miłosierdzie ukrzyżowanego za nas Zbawiciela, miłość Ducha świętego, sposobił ich do chrztu, którego im udzielał z jak największą uroczystością.

Błogosławiony Piotr Claver.

Olbrzymią tę pracę podejmował Piotr przez lat czterdzieści. Niepodejrzani wiarogodni świadkowie podają liczbę ochrzconych i pozyskanych przez niego dla Pana Jezusa Murzynów na 350 tysięcy. Wzamian za to poświęcenie kochali go wdzięczni Murzyni i okazywali mu bezwarunkowe posłuszeństwo. Opuszczając Kartaginę, żegnali się z nim tak czule, że świadkowie od łez wstrzymać się nie mogli. Ponieważ miasto owe ma klimat bardzo niezdrowy, liczba chorych bywała zawsze nader wielką. Chorobą Murzynów jest rodzaj trądu: tworzą się rany najprzód na dziąsłach i wargach, potem rozchodzą się po wszystkich stawach i członkach tak szybko, iż całe ciało tworzy jedną tylko wielką, pełną robactwa ranę. Claver nie wzdrygał się zajmować tymi chorymi. Z początku było mu to wstrętnem, ale wkrótce się z niem oswoił. Pewnego razu słuchał trędowatego Murzyna spowiedzi i zemdlał. Odzyskawszy przytomność, począł się sam karcić temi słowy: „A więc przykrzy ci się, nędzniku, nieść pomoc bliźniemu? Czy on-że nie jest równie, jak ty, krwią Zbawiciela odkupiony? Musisz za to czynić pokutę.“ Poszedłszy na stronę, począł się biczować, potem ukląkł przed chorym i całował rany. Chodząc w czasie ulewy przez błotniste ulice miasta, po chatach odwiedzając chorych, tym, którzy go prosili, aby się ochraniał, odpowiadał, że kto chce się wyuczyć rybołóstwa, nie powinien się lękać wody.
Z nadejściem Wielkiego Postu niczego nie żałował, chcąc swym kochanym Murzynom w mieście i okolicy ułatwić sposobność odbycia spowiedzi i przystąpienia do Komunii św. Całymi tygodniami siadywał po 15 godzin dziennie w konfesyonale. Nieraz Murzyni musieli go zanosić omdlałego i na pół żywego do domu. Po Wielkanocy każdego dnia odprawiał misye między Murzynami w dalszych stronach. Gdy zdrowi wieczorem wracali od pracy, witał ich i ściskał, obdarzał obrazkami i książeczkami do nabożeństwa, kazał im jeść i wypocząć, i potem modlił się z nimi, udzielał im nauki, załatwiał spory i udzielał Sakramentów świętych. Jeśli zaś wrócił o północy do chaty na spoczynek, starał się przebłagać sprawiedliwość Boga za ich grzechy rzewną modlitwą i biczowaniem swego ciała. Potem dopiero kładł się na spoczynek