i grona z winorośli, wyrabiając zeń chleb i wino używane do Ofiary Mszy świętej. O północy, często wśród najsroższych mrozów, wstawał z łoża i chadzał do kościołów, w których przechowywano w cyborium Przenajświętszy Sakrament, aby się pomodlić za siebie i za swych poddanych. Dusza jego płonęła tak mocno miłością Boga, że żar ten udzielał się jego ciału. Pewnej nocy szedł boso w towarzystwie sługi wśród ostrego mrozu do kościoła, a grube warstwy śniegu i lodu pokrywały ziemię. Wacław szedł szybkim krokiem, za nim postępował sługa drżący z przeziębienia i żalił się na ból w nogach, nie mogąc podążyć za panem z powodu głębokiego śniegu. Monarcha radził mu, ażeby wstępował w jego ślady. Sługa usłuchał namowy, a natychmiast stopy jego uczuły przyjemne ciepło i żwawo i chętnie począł kroczyć za swym panem. Cześć oddawana codziennie św. Sakramentowi natchnęła Wacława miłością biednych i chorych; ona też jest w wieńcu zasług jego najpiękniejszym listkiem. Sam wyszukiwał, odwiedzał i wspierał niemocą złożonych. Pewnej nocy zimową porą niósł na plecach wiązkę drew do chaty chorego. Noc była ciemna, zimno przejmujące, łatwo było zabłądzić. Towarzyszący księciu sługa bał się, wtem zajaśniała cudownie postać Świętego, a przy jej świetle doszli do chaty.
Wśród takich dzieł miłosierdzia nie zapominał o rządach. Przestrzegał prawa i sprawiedliwości, miał kapłanów w poszanowaniu, bronił poddanych od ucisku i gorliwie się starał o krzewienie między nimi cnoty i bojaźni Bożej. Pobożność monarchy była wielu magnatom solą w oku i kamieniem obrazy. Sąsiadujący z nim książę Radzisław uważał go za niedołęgę, powziął zamiar pozbawienia go korony i rządów i z licznem wojskiem wtargnął do Czech. Wacław zamiłowany w pokoju, wyprawił do niego posła i oświadczył, że gotów mu dać zadosyćuczynienie, jeśli go w czem obraził. Radzisław zażądał, aby się na jego korzyść zrzekł rządów. Wtedy dopiero pochwycił Wacław za oręż, gotów siłę odeprzeć siłą. Nie chcąc atoli wylewu krwi swych poddanych, zaproponował Radzisławowi rozstrzygnąć sprawę pojedynkiem. Radzisław pojedynek przyjął, mniemając, że słabego księcia łatwo pokona. W oznaczonej przeto godzinie stanęli obaj na placu boju. Radzisław od stóp do głowy okuty w żelazo z świetnym dzirytem w ręku. Wacław tylko z pancerzem, przysłaniającym pierś i plecy, aby przykryć włosienicę, którą nosił na gołem ciele; w dłoni zaś dzierżył tylko krótki miecz. Ufność, jaką pokładał w Bogu, starczyła mu na tarcz i pancerz i nie zawiodła go. Oba wojska były niemymi świadkami spotkania. Gdy Radzisław z dzirytem w ręku natarł całym pędem na swego przeciwnika, ten się przeżegnał, a z Niebios padł głos: „Stój!“ Obok Wacława stanęło dwóch Aniołów, a Radzisław runął w przestrachu na ziemię i błagał o darowanie życia. Wacław podał mu dłoń na znak zgody, podniósł go, wybaczył mu, nie pozbawiając go ziemi i poddanych. Tak wynagro-