nagle, porzucił wszelkie zabawy i postanowił wstąpić jako żołnierz do armii Papieskiej. Spowodował go do tego sen, w którym ujrzał wielką zbrojownię i słyszał głos, wzywający go, aby ten zapas broni podzielił między siebie i swych towarzyszów. Spodobało mu się rzemiosło wojenne, ale w mieście Spoleto miał drugie widzenie, które mu nakazało nasamprzód wieść bój z sobą samym. Powrócił przeto, a jego towarzysze uczcili powrót jego solenną ucztą. Wszakże ani żarty, ani figle nie zdołały rozjaśnić zasępionego oblicza jego, ani rozpędzić chmur zalegających jego czoło. Wołano na niego: „Precz z troskami, uwieńcz czoło różami. Skoro kwiat młodości przekwitnie i złoty wiek minie, wtedy dość będzie czasu myśleć o śmierci i drugim świecie.“ Inni mówili żartem: „Pewnie cię jaka śliczna twarzyczka oczarowała!“ Na to odpowiedział Franciszek: „Tak jest, mam narzeczoną piękniejszą od wszystkich, jakie kiedykolwiek widzieliście:“ Miał zaś na myśli ubóstwo Jezusowe, za którem w głębi duszy tęsknił i do którego wzdychał.
Niezadługo uczynił rozbrat ze światem, dawał hojne jałmużny, pielęgnował chorych i modlił się na osobności. Następnie wybrał się do Rzymu, rozdał zabrane na podróż pieniądze, dał swą kosztowną odzież ubogiemu, przywdział jego łachmany i zaczął w kruchcie kościoła żebrać po francusku, aby się nie wydało, że jest krajowcem. Takie były jego pierwsze kroki w trudnym zawodzie poniżenia i upokorzenia samego siebie. W Assyżu ciężka go czekała walka; ojciec jego bowiem sarkać począł na jego pobożność, przyjemności świata kusiły młodzieńca, a niekiedy płakał na brak odwagi. Gdy się pewnego razu modlił w grożącym ruiną kościele świętego Damiana, odezwał się trzykrotnie głos z krucyfiksu: „Franciszku, powstań i odbuduj dom Mój.“ Rozumiejąc to dosłownie, wrócił do domu, wziął ojcu kilka postawów sukna, sprzedał je i zaniósł pieniądze Proboszczowi na reparacyę kościoła. Ksiądz jednak pieniędzy nie przyjął.
Rozgniewany ojciec obił go i zaskarżył przed Biskupem o kradzież, przeto Franciszek nie tylko ojcu oddał pieniądze, ale całą swą garderobę i wszystko, co miał; wyrzekł się spadku i ciesząc się z ubóstwa, puścił się na wędrówkę. Najprzód służył w pewnym klasztorze jako kuchcik; wszakże liche pożywienie i dziurawy przyodziewek znagliły go jednak do udania się do miasteczka Gubbio, gdzie mu dano przetarty habit pustelniczy. Tu poświęcił czas cały modlitwie, opatrywaniu chorych, zalecaniu pokuty i zbieraniu jałmużny, którą chciał obrócić na odnowienie kościołów św. Damiana i św. Piotra. Benedyktyni w Assyżu odstąpili mu kościółka Porcyunkuli pod wezwaniem „Maryi Panny Anielskiej.“ Kapliczkę tę odnowił, a ponieważ czuł wielkie nabożeństwo do Matki Boskiej i pociąg do samotności, zamieszkał w tem miejscu r. 1208. Tu pod opieką Najśw. Panny odezwało się w nim głośno powołanie „zdobycia świata swą pokorą i ubóstwem.“ Dnia 24 lutego 1209 usłyszał Franciszek podczas Mszy św. następujące słowa Ewangelii: „Nie miej-