zdołały przełamać uporu ojca. Natomiast wiele prześladowań znosić musiał od zwolenników sekty Aryusza, którzy go rózgami osmagali i wygnali z Węgier.
Marcin chciał wrócić do Hilarego. Ponieważ jednak ten przez kacerskiego cesarza skazany został na wygnanie, zamieszkał nasz Święty na niejaki czas w jednym z klasztorów medyolańskich. Ale i tam nie zostawili go aryanie w pokoju i zmusili do ucieczki. Schronił się więc na bezludną wyspę Gallinaryę, leżącą naprzeciw Genui i żył tam jako pustelnik. Gdy święty Hilary w roku 360 wrócił tryumfalnie do Poitiers, pośpieszył Marcin do niego i pospołu z nim założył klasztor Ligüge, uchodzący za pierwszy zakład tego rodzaju we Francyi. Stanął tedy u celu swych życzeń, o którym marzył od lat młodych, gdyż został zakonnikiem. Sława cnót jego i cudów, jakie czynił, zgromadziła koło niego rzeszę uczniów, z których jeden, imieniem Sulpicyusz, tak o nim pisze: „Dusza i serce Marcina zawsze wzdychały do Nieba; nie było chwili, w którejby nie działał dla Boga, a modlitwy nigdy nie przerywał, choćby jak najwięcej zajęty. Oblicze jego jaśniało nadziemską radością, tak że zdawał nam się istotą nadprzyrodzoną. Nikt w nim nigdy nie dostrzegł namiętnych uniesień, smutku, gniewu lub niecierpliwości. Kto go widział, ten odgadywał, że chodząc tu po ziemi, przebywa już duchem w krainie pokoju i wiekuistego szczęścia.“ Po śmierci Grzegorza, Biskupa dyecezyi Tours, obrał lud Marcina swym Arcypasterzem. Skoro oświadczył, że wyboru nie przyjmuje, wydobyto go z klasztoru pod pozorem, że konający chce się przed nim wyspowiadać i z tryumfem i okrzykiem radości zaprowadzono go do siedziby Biskupiej w Tours.
Będąc Biskupem, pozostał takim, jakim był jako zakonnik, tj. pokornym, skromnym i żarliwym wielbicielem Zbawiciela. Nasamprzód przedsięwziął olbrzymią walkę przeciw niedobitkom pogaństwa we Francyi. Otoczony zakonnikami, obiegał dyecezyę, niszczył świątynie pogańskie, kruszył bałwany, głosił Ewangelię i czynił różne cuda. Krajowcy bronili wprawdzie ołtarzy mieczem i dzidą i nieraz groziło niebezpieczeństwo życiu jego, ale Święty przełamywał ich upór nieulękłością i ufnością w Bogu, który go nigdy nie opuścił.
Musiał on nieraz walczyć ze złymi duchami, które przybierały postać bożków pozbawionych ołtarzy i rzucały się na świętobliwego Biskupa pod postacią Jowisza, Merkura, Wenery lub Minerwy wśród bezecnych klątew i szalonych okrzyków, ale w Imię Chrystusa rozpędzał te strachy i wytkniętą drogą szedł dalej. Liczne działał cuda przy chorych, martwych i opętanych, a serca zjednywał sobie dostojnością swego urzędu i uprzejmością w postępowaniu.
W cesarstwie zachodniem zaszły tymczasem wielkie zmiany. Legiony brytańskie obwołały cesarzem swego naczelnego wodza Maksyma, który wyruszył do Gallii, zabił cesarza Gracyana i osiadł w Trewirze.