głowa moja hardą i świetną takim strojem być miała, gdzie Głowa Zbawiciela mego cierniem ostrem ściśniona stoi. Widząc takie jej obyczaje, najpierw śmieszki z niej stroić, potem mniszką ją zwać, a na ostatku gardzić nią poczęli. Drudzy pochlebnicy radzili ją do Węgrów odesłać, albo za jakiego podłego dać ziemianina. To wszystko donoszono jej, lecz ona umiała w tem wielką cierpliwość zachować. Młody książę rzekł niepoczciwym doradcom: Gdyby mi tę górę złota dawano, nigdybym tego nie uczynił, abym tę świętą panienkę opuścił. Ja nie patrzę na bogactwa, ani na urodę, ani na ród, ale na wysokie cnoty jej. I zaraz jej posłał upominki, a gdy czas przyszedł, za swą małżonkę ją wziął.
W małżeństwie chęci ku Bogu i zwykłemu nabożeństwu nie umniejszyła, ale przyczyniła. Strzegła się miękkiej pościeli, ile mogła i posty częste czyniła. Mawiała z żalu, iż nie była tego godną, aby dziewictwo swoje Chrystusowi poświęcić była mogła. W piątki ciało swe rózgami siekła, a w wielkie posty służebnicom niekiedy biczować się kazała. Pod szatami stanu swego włosienicę nosiła. Mężowi swemu powiła syna Hermana i dwie córki. Syn na tron wstąpił, córkę jedną mniszką uczyniła, druga natomiast za księcia brabanckiego jest wydana. Dla ubogich wielkie miała miłosierdzie i nie wstydziła się im sama służyć. Raz gdy chorego ubogiego, brzydką chorobą zarażonego, sama strzegła, panie stare gromiły ją o to, a ona śmiejąc się, mówiła: Albo nie wiecie, komu ja to w osobie Jego czynię? Nigdy próżnować nie chcąc, robotą się bawiła około wełny i wraz ze służebnicami swemi przędła, tkała, prała i ubogim robotę swoją rozdawała. Dziatki, małe sieroty sama uczyła pacierza, ubogim chętnie matką chrzestną zostawała. Przy Mszy zawsze z wielką czcią przebywała, a wstydziła się mieć co drogiego. Ubogim i trędowatym na dzień Wielkoczwartkowy nogi umywała i całowała, a tak się rzeczą plugawą nie brzydziła. Czasu głodu w całym kraju, wszystko co po śpichrzach było, ubogim rozdała. Po powrocie męża, który był u cesarza, urzędnicy narzekali na Elżbietę iż wszystkie folwarki i skarb wyniszczyła. A on mówił: Niech siostra moja (bo ją tak zwał) rozdaje, a ubogim dobrze czyni, bo tem nigdy nie zubożejemy. Był to bowiem pan wielkiej pobożności; gdy tedy Papież ogłosił wojnę krzyżową na Turków i Saracenów, ten cnotliwy książę wyprawił się na tę wojnę zamorską. Przyjechawszy do Sycylii, tam żywota szczęśliwie dokonał, a gdy tę nowinę Elżbiecie powiedziano, płacząc rzewnie, rzekła: Gdy mi brat mój umarł (bo tak go zwała), mnie też już świat i próżność jego umrze. Rządy państwa objął następnie Henryk, brat męża jej, i ten za złą radą wygnał Elżbietę. Zaszła do miasta, a nie mając gdzie się obrócić, rano szedłszy do kościoła Franciszkanów, prosiła ich, aby śpiewali „Tr Deum laudamus“, iż ją Pan Bóg z ubogimi Swymi poczytać i Chrystus do Siebie przyrównać raczył, iż nie miała z Nim gdzie głowy skłonić. Lecz nie dosyć było na tem; dla srogości