jego domu, jak pszczoły do miododajnej lipy. Szczególnie litował się nad jeńcami wojennymi, których wystawiano na sprzedaż na rynku. Skupował czasami po 20, 30, a nawet po 100 mężczyzn, niewiast i dzieci naraz, i na ten wypadek poświęcał nie tylko całą gotówkę, ale sprzedawał ruchomości. Wyrabiał im list wolny i puszczał w strony rodzinne, albo też utrzymywał dopóty swym kosztem, póki nie doszli do chleba. Następca Klodoweusza II, Dagobert I, darował mu włość Jolignac w pobliżu miasta Limoges. Eligiusz założył tam niezwłocznie klasztor Benedyktynów i zlecił im, aby się za niego modlili. W dokumencie dotacyjnym powiada: „Pomnąc na moje grzechy, a spodziewając się przebaczenia Boskiego, stawam przed wami jako publikan, daję wam rzecz małą wzamian za wielką, ziemską za niebieską, doczesną za wiekuistą.“ Dom w Paryżu zamienił na klasztor żeński; gdy przy budowie spostrzegł, że mularz posunął mury o stopę za daleko na cudzy grunt, sam się przed królem z płaczem oskarżył. Rozrzewniony taką sumiennością monarcha, zwrócił się do dworzan i rzekł: „Urzędnicy moi oszukują i wyzyskują mnie grubo, a Eligiusz drży, że przywłaszczył sobie kilka stóp obcego gruntu.“ Nie dziw, że król często zasięgał jego rady i używał go do spraw najważniejszych. Eligiusz służył mu wiernie i mądrze, a wpływu swego używał na korzyść Kościoła. Nie brakło i jemu przeciwników i wrogów, ale niezachwiana jego stałość i otwartość w niwecz obracała ich intrygi.
W roku 630 obrano go na Synodzie Biskupem dyecezyi Noyon, lubo jeszcze nie miał święceń kapłańskich. Z niechęcią tylko i nietajonym wstrętem przyjął ofiarowane dostojeństwo. Przyjąwszy jednak święcenia, oparł się prośbom i naleganiom króla, który pragnął zatrzymać go na swym dworze. Pośpieszył przeto do swych owieczek. W dyecezyi jego, obejmującej Flandryę i Brabancyę, sięgającej do morza Północnego, było w wielu miejscach jeszcze mnóstwo pogan. Eligiusz starał się najprzód o moralne podniesienie duchowieństwa i ożywienie wiary w świeżo ochrzconych. Łagodność i dobroć jego wiele dobrego zdziałały. Potem rozpoczął Apostolską pracę wśród ludności pogańskiej. Dzicz barbarzyńska przyjęła go z nieufnością, stawiała mu zacięty opór i groziła nawet śmiercią. Gorliwość jego niezachwiana, dobroć i szczodrobliwość utorowały mu drogę do serc. Powoli poczęli znajdować upodobanie w naukach jego, burzyli swe bałwochwalnice i ołtarze, i prosili o łaskę Chrztu św. W okolicy miasta Nimes oddawała się ludność namiętnie tańcom i hulatyce. Eligiusz prosił Boga, aby ich oświecił i dał im widzieć, jakiemu panu służą, oddając się tańcom i niecnym igrzyskom. I stało się, że pięćdziesięciu z nich opętał szatan i strasznie dręczył. Św. Biskup pocieszył skruszonych temi słowy: „Nie lękajcie się, ale uważcie, jakiemu panu służycie, wyprawiając tańce i depcąc przykazania Boże. Ku przestrodze waszej a na karę tych zaślepionych, opętanie ich trwać będzie rok cały, poczem od-