Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/1265

Ta strona została skorygowana.

go powitały radością. Niedługo jednak między niemi zabawił; zatęskniwszy bowiem za Rzymem, pragnął dostać się do tego miasta Męczenników Pańskich, aby w murach klasztornych zakonne wieść życie. Towarzyszyło mu w tej podróży kilku znajomych i krewnych; już też był niejaki czas zakosztował słodyczy samotności klasztornej, gdy wtem wuj jego, Bonifacy, przybył niespodzianie do Rzymu i odwiedziwszy go, wezwał, aby mu towarzyszył do Niemiec i wziął udział w nawracaniu pogan. Posłuszny wybrał się do Turyngii, a wyświęcony na księdza, zawiadywał siedmiu nowo utworzonemi parafiami.
Już kilka lat pracował w winnicy Pańskiej, gdy go doszła wieść, że brat jego Wilibald został Biskupem eichsztedzkim. Przeniósłszy się więc do jego dyecezyi, zamieszkał w puszczy heidenheimskiej, przepełnionej różnemi dzikiemi zwierzętami. Towarzyszyło mu tam kilku mężów, zamiłowanych w samotności i gorliwych w szerzeniu światła Ewangelii. Ściąwszy kilkaset drzew, wystawili sobie kościół i cele, twardą zaś ziemię wyrudowali i obsiali zbożem. Tak powstał klasztor, który się zaludnił mężami bogomyślnymi, a przykład tych mężów silnie podziałał na okolicznych mieszkańców. Zbiegli się bowiem do nowego kościoła, aby słyszeć ich nauki i wyrzekli się bałwochwalczych przesądów. Winibaldowi i jego braci szło z początku trudno. Cierpieli też niedostatek. Niezadługo wszakże odbierali hojne jałmużny. Tak powstało Opactwo heidenheimskie, którego pierwszym Opatem był Winibald.
Po śmierci matki sprowadził św. Winibald siostrę Walburgę do siebie. Święta Dziewica ta przybyła w orszaku trzydziestu towarzyszek i opowiedziawszy bratu koleje dotychczasowego życia, zapragnęła zobaczyć Wilibalda, który wtedy jeszcze bawił w Turyngii. Wybrawszy się do niego, zwierzyła mu się, iż wraz z towarzyszami pragnie w klasztornem odosobnieniu poświęcić się służbie Bożej. Winibald wystawił jej klasztor, który wkrótce stał się błogosławieństwem dla całej okolicy, lecz gdy Święty osiadł w Heidenheimie, Walburga przeniosła się za nim do tej miejscowości, aby i tam obmyślić schronienie dla dziewic, które pragnęły porzucić świat i oddać się wyłącznie służbie Bożej. Wybudował tedy Winibald tamże drugi klasztor i oddał go pod zarząd siostry. Wiedzieć potrzeba, iż klasztory były wonczas jedynymi krzewicielami oświaty, szerzycielami wiary, przybytkami nauk i sztuk, a nadto przytułkami niewinności i cnoty. Stamtąd wychodzili głosiciele Ewangelii, a przykład i żywe słowo mnichów wydobywały biednych pogan z pęt bałwochwalstwa i błota niemoralności. Mnisi rudowali i trzebili lasy, uprawiali rolę, jako też pod ich dachem gościnnym znajdował wędrowiec przytułek i pożywienie, grzesznik pociechę i pojednanie z Bogiem. Bez klasztorów nie mógłby był ówczesny Kościół rozwinąć tak błogiego działania, gdyż zakonnicy byli jego niestrudzonymi pomocnikami. — Nie dziw przeto, że Winibald wraz z Walburgą przez zakładanie klasztorów wyświadczał onym krajom niesłychane dobrodziejstwo. Nieraz życie Winibalda wisiało na włosku. Jedna z zakonnic, która skreśliła jego żywot, pisze o nim: „Ani groźby złych, ani obłudne słowa pochlebców nie zdołały go sprowadzić z prostej drogi. Niezachwiany w wierze, śmiało wyrzucał niewiernym niedorzeczność bałwochwalstwa. Był wszystkiem dla wszystkich, litościwym dla uciśnionych, miłosiernym dla ubogich, łagodnym dla posłusznych. Miłością zjednywał sobie serca, bo tylko ten, kto miłuje, znajdzie chętne ucho i chętne serce.
Liczne podróże po bawarskim kraju podkopały wreszcie zdrowie jego i nabawiły go różnych chorób, które znosił z podziwienia godną cierpliwością. Lubo słaby, puścił się do Fuldy, aby się tam pokrzepić rozmową ze św. Bonifacym i jego bracią. Trzy tygodnie przeleżał na łożu w ciężkich cierpieniach. Wkońcu podźwignął się o tyle, że mógł wrócić do domu. Przed śmiercią odwiedził go brat Winibald, i przepędził z nim dzień cały na modlitwie i budujących rozmowach.
Nazajutrz zebrał około siebie wszystkich braci zakonnych i upominając ich, wzniósł oczy ku Niebu, mówiąc: „W ręce Twoje, o Panie oddaję ducha mego“, po-