dochody, wobec dworzan zaś i innych urzędników groźnie na niego powstawał. Wkrótce też wszyscy z bojaźni przed królem przeciwko niemu się obrócili, a Henryk nie mając pozorów, aby go o coś zaczepić, zawezwał go do siebie, żądając sprawozdania z dochodów państwa jeszcze z owego czasu, gdy był kanclerzem. Święty Tomasz był naonczas obłożnie chorym, wszakże na tenże rozkaz postanowił udać się natychmiast do króla, pomimo iż przyjaciele jego i dworzanie prosili go, aby tego nie czynił, gdyż wiedzieli dobrze, że Henryk ma najzgubniejsze względem niego zamiary. Jeden z obecnych Biskupów radził mu nawet, aby złożył Arcybiskupstwo, gdyż snać król tego żąda. On jednak odpowiedział: „Gdym raz tę godność przyjął, nie godzi mi się jej składać dlatego, że mi niebezpieczeństwo grozi“, i przybrawszy się w komżę, z krzyżem w ręku poszedł do pałacu królewskiego. Król natomiast niechcąc nawet słuchać jego tłómaczenia, skazał go na więzienie, a gdy Arcybiskup wydalał się z pałacu, dworzanie dla przypochlebienia się królowi, okrywali go obelgami i ciskali na niego kamienie, wołając „zdrajca.“
Wróciwszy do swojego pałacu, zastał go prawie pustym, wszyscy bowiem jego dworzanie dowiedziawszy się, jakie go u króla spotkało przyjęcie, obawiając się i dla siebie niełaski królewskiej, odstąpili Arcybiskupa. Ponieważ wieczerza była przygotowana dla wielkiej liczby osób, które zwykle do niej wraz z nim zasiadały, przeto święty Tomasz przywołał tyluż ubogich i z nimi wieczerzał, a dowiedziawszy się tajemnie, że król miał go nazajutrz wtrącić do więzienia, uszedł w nocy skrycie z dwoma zakonnikami i jednym tylko sługą, a wydostawszy się po różnych przeszkodach z Anglii, udał się do Rzymu. Puścił się w tę podróż tak ubogim, że w drodze zniewolony był żebrać wsparcia. Henryk co prędzej wysłał do Papieża gońców, najniesłuszniejszymi zarzutami obrzucając Arcybiskupa, lecz Papież dokładnie zawiadomiony o postępowaniu św. Tomasza, gdy go ujrzał przed sobą zbiedzonego i strudzonego długą podróżą, uściskał go ze łzami, winszując mu i dziękując męstwa w obronie praw kościelnych. Święty Tomasz prosił Papieża, aby mu wolno było Arcybiskupstwo złożyć, lecz Papież na to nie zezwolił, a robiąc mu nadzieję, że nieporozumienia z królem ustaną, kazał mu na jakiś czas udać się do klasztoru w Pontyniaku we Francyi i tam przeczekać, aż ta burza ustanie. Król natomiast dowiedziawszy się, że Papież przyznał słuszność świętemu Tomaszowi, a nie mogąc już jego osoby dosięgnąć, skazał na wygnanie z Anglii wszystkich jego krewnych, dobra zaś ich na skarb państwa zabrał. Nadto pogroził zakonnikom klasztoru Pontyniaku, że jeżeli dłużej świętemu Tomaszowi przytułek dawać będą, ściągną jego gniew na siebie. Świętobliwi ci zakonnicy pomimo to chcieli zatrzymać u siebie Arcybiskupa, który ich swoją świętobliwością wielce budował, lecz on sam nie chcąc ich narażać na zemstę Henryka, puścił się na tułactwo, mówiąc przy wyjściu z klasztoru: