Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/1309

Ta strona została skorygowana.

„Ten, który karmi ptaki powietrzne, nie opuści i mnie sługę Swojego.“ Jakoż zesłała mu Opatrzność Boska potężnego dobroczyńcę. Król francuski bowiem i jemu samemu i wszystkim jego krewnym dał w państwie swojem przytułek i wspaniałomyślnie ich wspierał. Święty Tomasz osiadł tedy w klasztorze Kolumbijskim, gdzie cztery lata spędził na ostrej pokucie, wysokiej bogomyślności i czytaniu ksiąg świętych.
Nakoniec po siedmiu latach wygnania dał się król Henryk przejednać za wdaniem się Papieża i króla francuskiego. Powołał tedy świętego Tomasza z powrotem na jego Arcybiskupstwo, krewnych jego z wygnania przywołał i dobra im pozwracał. Lecz Święty wróciwszy na swoją stolicę, nie długo na niej zażywał pokoju i miał objawienie, w którem mu Pan Jezus zapowiedział, iż ciężkiego jeszcze prześladowania dozna za Kościół, a w końcu w obronie praw jego ulegnie koronie męczeńskiej. Pisał nawet o tem Tomasz do Papieża, kończąc list prośbą, aby Ojciec św. nakazał za niego modlitwy, jako już blizkiego śmierci. I w istocie wkrótce potem król Henryk, pobudzony głównie przez nieprzyjaciół osobistych Arcybiskupa, a którymi byli ci tylko, których on z władzy i gorliwości swojej pasterskiej za zdrożne ich występki upominał i karał, najprzód w ten sposób ograniczył swobodę świętego Tomasza, iż nie pozwolił mu znajdować się w żadnem mieście większem swojego królestwa. Arcybiskup zastosował się do woli Henryka, jakkolwiek niesłusznej, wszakże nie złagodziło to gniewu jego na świętego Tomasza, aż nareszcie wobec licznie zgromadzonych swoich dworzan zawołał: „O! cóż za nędzne moje panowanie, kiedy żaden z moich najwierniejszych stronników nie odważa się wybawić mnie od tego księdza, który mi pokoju nie daje.“ Słysząc to czterej Normandowie, główni nieprzyjaciele świętego Tomasza, postanowili odebrać mu życie.
Zdarzyło się bowiem, że Arcybiskup zmuszony był jednego z dworzan królewskich za wielkie przestępstwo dotknąć klątwą kościelną. Korzystając owi spisknięci na życie świętego Tomasza, zebrali liczny oddział zbrojnych ludzi (pomiędzy którymi najwięcej było takich, którzy za różne zbrodnie również przez Arcybiskupa karami kościelnemi dotknięci byli) i udali się do Kantuaryi, jego stałej siedziby Biskupiej, mówiąc swojemu oddziałowi, iż król kazał Arcybiskupa zabić. Przybywszy na miejsce, prosili najprzód o posłuchanie, którego gdy im mąż Boży udzielił, zaczęli mu wymawiać, że ośmielił się bez woli królewskiej dotknąć klątwą jednego z jego dworzan i straszyli go za to gniewem Henryka. Na to odpowiedział im Święty spokojnie, że tych dotyka taką karą i tego nigdy uczynić nie omieszka, którzy prawom Kościoła nie są posłuszni i poprawić się nie chcą. Poczem, gdy oni mu już wyraźnie zamordowaniem grozili, chwytając zarazem za miecze, rzekł do nich: „Mieczów waszych wcale się nie lękam, bardziej ja bowiem pragnę męczeństwa, niż wy mojej śmierci.“ Zbrodniarze ci jednak, obawiając się domowników Arcybiskupa, będąc sami przed nim, nie śmieli jeszcze targnąć się na niego. Wyszli przeto do swoich wspólników i czekali na nich za pałacem Arcybiskupim, a gdy Tomasz tymczasem według zwyczaju swojego poszedł do kościoła na nieszpory, wpadli najprzód do jego mieszkania w wielkiej już sile; gdy go tam nie znaleźli, oblegli kościół, gdzie on z ludem śpiewał Psalmy.
Na wieść tę i duchowieństwo go otaczające i dworzanie chcieli zatarasować wejście do kościoła, lecz Święty na to nie pozwolił, mówiąc: „Kościoła nie tak jak twierdzy bronić trzeba; w walce, jaka mnie czeka, ten wygra, kto padnie.“ Wtem ukazali się wśród kościoła i mordercy, wołając: „Gdzie zdrajca Arcybiskup.“ Wtedy Święty wyszedł naprzeciw nim, mówiąc: „Ja jestem Arcybiskupem ale nie zdrajcą i otom gotowy umrzeć za Tego, który mnie Swoją krwią odkupił i z narażeniem życia każe mi bronić praw tego Kościoła, który na ziemi postanowił.“ Napastnicy dobywszy mieczów, krzyknęli: „Rozgrzesz wszystkich tych, których klątwą dotknąłeś.“ Odpowiedział Święty: „Nie rozgrzeszę, póki za występki swoje według przepisu Kościoła nie odpokutują.“ — „Zabijemy cię więc“ — wrzasnęli. — „Gotów jestem na śmierć — odpowiedział Arcybiskup — za niezależność Kościoła, a rozkazuję wam w Imieniu Bożem, abyście żadnego z moich domowników nie tknęli.“