temu Królowi, a korzystając z tych wewnętrznych niesnasek i Frankowie napady swoje tem zuchwalej i zapamiętalej wznowili. Zygmunt w coraz smutniejszem pod względem swoich rządów królewskich widział się położeniu, lecz wszystko to znosił z niezachwianem sercem. Pomnąc, iż to sprawiedliwa kara za grzechy jego przez Boga na niego zesłana, a jeszcze na niej nie poprzestając, postami, krwawem biczowaniem się, czuwaniem po całych nocach na modlitwie i wszelkiego rodzaju uczynkami miłosiernemi jaśniał jak przedtem jako wielki Święty. W spotkaniach z nieprzyjaciołmi na czele swoich szeregów, zawsze tam obecny, gdzie największe groziło niebezpieczeństwo, cudów waleczności dokonywał, i radby był życie nawet położyć w pełnieniu nie tylko swoich obowiązków jako króla i wodza, ale nadto w odwracaniu nieszczęść, które groziły jego państwu. Wszakże stało się, że Frankowie całą prawie Burgundyę podbili.
Widząc tedy Zygmunt w tej klęsce dopuszczenie Boże, chwaląc Imię Pańskie i w duchu zadośćuczynienia to przyjmując, postanowił udać się na puszczę i przywdziewając suknię pustelniczą, w samotności i najostrzejszej pokucie, resztę dni dokonać. Nie długo już jednak wiódł ten rodzaj życia, w którego ostrości wyrównywał pustelnikom puszcz Egipskich, gdyż mu Pan Bóg ubłagany jego gorącą skruchą i koronę męczeńską gotował. Ci bowiem z Burgundczyków, którzy pozostali poganinami, nienawidząc Zygmunta jedynie dlatego, że był chrześcijaninem i najgorliwszym Wiary świętej krzewicielem, umyślili sami wydać go w ręce Franków, którzy bardzo pragnęli pozbyć go się z obawy, aby do tronu nie wrócił. Zrobili więc na niego zasadzkę w klasztorze Angaweńskim przez niego założonym i udając, iż chcą tam uczcić zwłoki świętych Męczenników hufca Tebańskiego, które tam spoczywały, ściągnęli na to miejsce i Zygmunta z puszczy, który sądząc, iż przy tej sposobności wielu z pogan do Chrztu świętego przystąpi, pośpieszył tam jak najchętniej. Skoro jednak wszedł na próg kościelny, obskoczyli go Frankowie i uwięzionego do króla swego Klodoweusza powiedli, gdzie Zygmunt znalazł i żonę swoją i dwóch synów Histalda i Gondebalda, podobnież jak on pojmanych i przed królem Franków stawionych. Tam z rozkazu brata królewskiego został święty Zygmunt wraz z całą rodziną swoją niezwłocznie wrzucony w głęboką studnię w miejscu zwanem Bella, stając się wkońcu uczestnikiem korony męczeńskiej, której gorąco pragnął.
Wkrótce po jego śmierci ukazywały się nad studnią, do której był wrzucony, przez trzy lata każdej nocy cudowne światła, aż Pan Bóg objawił we śnie Opatowi Angaweńskiemu, aby ciało jego przeniósł do swego klasztoru, co tenże Opat uczynił i gdzie ono dotąd spoczywa słynące licznymi cudami.
Dwie wielce zbawienne z żywota św. Zygmunta zaczerpnąć powinniśmy nauki. Jedna, że nigdy na siebie liczyć człowiek nie może, gdyż i najświętobliwsi jeśli nie uciekali się o pomoc do Boga, ciężko upadali; druga, że i po najcięższych upadkach, szczerze za nie pokutując, można stać się wielce miłym Bogu.
Chrzest wody bowiem obmywa niemowlęta, chrzest krwi Męczenników, a chrzest serca pokutników. Pokuta jest chrztem, który wszystkie gładzi grzechy; — chrzest wody raz tylko się przyjmuje; chrzest pokuty może być często powtarzany. Cóż to za pociecha dla nędznych grzeszników. Jakżeśmy godni kary, jeżeli źle używamy tak wielkiej łaski, jeżeli lekarstwo staje się dla nas szkodliwem. Upadamy często w grzechy, to wielkie nieszczęście; ale rozpaczać nie wolno — jeśli mamy prawdziwą skruchę, pokuta zgładzi grzechy nasze. Niema tak ciężkiego grzechu, któregoby pokuta nie zgładziła. Czy dlatego mamy być złymi, że Bóg jest dobrym? Miłosierdzie Jego jest nieskończone, ale obok miłosierdzia jest sprawiedliwość. Lękajmy się, ale nie rozpaczajmy, dopóki bowiem żyjemy, możemy się zbawić. Nigdy pokuta nie jest spóźniona, jeśli jest szczera i prawdziwa. Pan Bóg nakazuje nam darować wszystkie krzywdy, jakie nam wyrządzono, wzamian czego daruje nam krzywdy nasze. Rozkazuje nam darować wszystkim nieprzyjaciołom z serca, bez obłudy, zakazuje nam się mścić, a wte-