i dowleka się z trudem do bluzy, z kieszeni bierze medalik św. Józefs, przyciska go do ust, ożywia ufność w miłosierdzie Boże, błaga św. Patrjarchy, by prosił Boga za niego o przebaczenie; ślubuje się nawrócić i tego samego dnia iść do spowiedzi, jeżeli Pan Bóg zachowa mu życie, którego on tak bardzo nadużywał.
I o cudzie Boskiego miłosierdzia! O potęgo św. Józefa, jak prędko przychodzisz z pomocą! Ledwo chory skończył to wezwanie, ogarnął go silny sen. Rano obudził się zdrów; odprawił z prawdziwą skruchą spowiedź, czego nie robił od lat dziesięciu. Aby niebu okazać wdzięczność, przedsięwziął on kilka pielgrzymek, jako to: do Jerozolimy i Loreto; na grobie św. Magdaleny wylewał obficie łzy i dziękował Bogu, że nadmiarowi jego zbrodni okazał nadmiar swego miłosierdzia i łaski. Teraz żyje T. w zupełnej skromności w Lyonie i poświęca swój czas i dochody dla ubogich i nieumiejętnych (Ks. Grenet, „Propagateur de Saint Joseph“, 1886 s. 329).