mi się to nie przyda, — choćbym mówił językiem anielskim, jeżeli miłości nie mam, jestem jak miedź brzęcząca, jak cymbał brzmiący“[1].
„Kiedy jestem smutną, mówiła św. Teresa, widok osoby, którą spotkam, pociesza mnie, bo w tej osobie widzę obraz mego Boga“. Jeżeli nie kocham brata, jestem w stanie śmierci, czyli w stanie grzechu śmiertelnego. Postępuje w ciemności[2], a to z tej przyczyny, że grzechy przeciwne miłości są często powodem, że sobie wyrabiamy sumienie fałszywe, według naszego pojęcia, zamiarów, skłonności, uprzedzeń i wstrętu. Zdarza się nawet, że przedstawiamy sobie jako cnoty: uczucia, czyny, mowy, w których miłość bliźniego jest obrażona, nazywając gorliwością o chwałę Bożą, o zbawienie dusz, o zachowanie prawdy, to, co jest najohydniejszem kłamstwem, potwarzą, lub wynikiem gniewu. „Kto nie miłuje brata, jest zabójcą“. Zabójcą własnej duszy, zadając jej śmiertelne rany i zabójcą bliźniego, bo zadaje mu niejako śmierć w mojem
- ↑ 1 Kor 13, 1–3.
- ↑ Por. 1 J 2, 9–11