Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/121

Ta strona została przepisana.

złożyć temu upiorowi jaknajniższy ukłon, na który on nie odpowiedział mi wcale.
— Nie widzi cię — szepnął mi Jakob, to mąż p. Lalouette... Dobre nosi nazwisko... pomyślałem w duchu.
Nagle, drzwi z trzaskiem odskoczyły, i ukazał się Pierrotte. Za nim postępował młodzieniec z fletem pod pachą. Jakób wymierzył ku niemu jedno z tych piorunujących spojrzeń zdolnych zamordować bawołu: ale spudłował widocznie, albowiem posiadacz fletu ani drgnął.
— No i cóż, mała, — wykrzyknął gospospodarz, całując ogniście córkę w oba policzki, — cieszysz się? Przyprowadzam ci nareszcie pana Daniela... Jakże ci się podoba? Śliczny chłopiec, nieprawdaż?... to właśnie pora powiedzieć... wykapany portret panienki.
I dalejże kochany Pierrote odnawia scenę, która się przed chwilą odbyła w magazynie. Wyciąga mię gwałtem na środek salonu aby wszyscy tem lepiej mogli oglądać oczy, nos, podbródek z dołeczkiem panienki... To przedstawianie mojej osoby było dla mnie nadzwyczaj przykre. Pani Lalouette i dama wielkich cnót, przerwały bezika i rozparłszy się na swych fotelach, poczęły rozpatrywać