Wszedłem. W magazynie było pusto; tylko w głębi flecista zajadał śniadanie; nawet przytem prozaicznem zatrudnieniu, nie rozdzielał się ze swym instrumentem, flet leżał tuż przy nim na stole. — Żeby też panna Kamilla mogła wahać się w wyborze między tym wędrownym kobziarzem, a moim bratem Jakóbem, to nie możebne... — myślałem sobie w duchu idąc po schodach, zresztą zobaczymy, zobaczymy...
Zastałem Pierrotta, siedzącego przy stole w towarzystwie córki, oraz damy wielkich cnót. Za mojem ukazaniem się, powstał okrzyk radosnego zdziwienia:
— Jesteś pan nareszcie! — zawołał swym grzmiącym głosem poczciwy Pierrotte, — to właśnie pora powiedzieć... wypijesz pan z nami kawę.
Zrobiono mi miejsce. Dama wielkich cnót podała mi wnet kawę w pięknej filiżance w złote kwiaty i usiadłem obok panny Pierrotte.
Ślicznie wyglądała dnia tego. We włosy tuż nad uszkiem wpięła — dziś już ich tak nie noszą — wpięła sobie ponsową różę, ciemno, ciemno ponsową... która tak niesłychanie zdobiła twarz małej Filistynki.
Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/131
Ta strona została skorygowana.